poniedziałek, 12 grudnia 2016

Notatka grudniowa #12

Ho ho!
Gruźlik powoli zmniejsza obroty, za to smarkacz wraca do łask :/ Dokładając do tego piekło, w którym pracuję (gorąco, bo przecież nie można przewietrzyć, bo pacjenci poumierają od tlenu ;p, a i siarą wali po oczach!) i robi się nieco gorszy humor. Na szczęście popołudniowa zmiana wymusiła na mnie przerzucenie pacjentów na rano, więc cały wieczór mam wolny!

Zamówiłam sobie nowe gąbeczki na słuchawki (jeśli ma to jakąś profesjonalną nazwę, to oświećcie mnie!), gdyż obecne potargały się. Pierwszy raz coś takiego widzę :D Sprawdziłam też status pozamawianych ostatnio prezentów i już widzę, że jedna paczka nie może dotrzeć na pocztę od 6 dni.. Dam im czas do jutra i wkraczam do akcji. 


Aaaaa, dziś ubawiła mnie akcja z popołudnia. Jadę do pracy jednym autobusem z kuracjuszami, bywa ;p Pan z laseczką i żoną, najpierw brutalnie robi sobie miejsce na ławce jeszcze na przystanku (po powiedzieć przepraszam, mogę tu usiąść zużywa za dużo energii ;p), a potem równie brutalnie (wciąż z laseczką w ręce) ładuje się do autobusu nim ktokolwiek zdążył z niego wyjść. Klasyczny burak, tyle że z laską, więc należy mu wszystko wybaczać. Dotaczamy się na przystanek naszej wysiadki - kto kiedykolwiek jechał pyrtkiem 155 po Swoszowicach ten wie, że to mocne doświadczenie :D Tłok jak w puszce, bo pada deszcz, więc lud z siatami kończy krakowskie zakupy wcześniej niż zwykle i wraca do domu. W tłoku tym ja, walczę z grawitacją, siłą odśrodkową i brakiem czegokolwiek do przytrzymania się, bo dosłownie leżę na drzwiach. Wtem dostaję po nodze laską pana buraka, bo on wysiada, więc.. właściwie nie wiem co, mam otwierać mu awaryjnie drzwi w trakcie jazdy? Obejrzałam się i już otwieram usta, gdy żona dopytuje, czy wysiadam na tym przystanku... Nie wiedziałam, że mam takie możliwości wokalne (może to przez zapalenie krtani), ale to, co dobiegło z mych ust (w sensie dźwięku, powiedziałam tylko tak, wysiadam na tym przystanku, ani pół przekleństwa więcej! ;p), zmroziło nawet mnie.

Ale to nie koniec historyjki - godzinę później spotykamy się z panem burakiem na kąpielach :D Pan radośnie zagaduje, co tam u jego gwiazdeczki, jak humorek itp (ludzie naprawdę mają rozdwojenie jaźni..), ale moje oschłe tak średnio, siniak mi nabiera fioletu po tym jak uderzył mnie pan laską w autobusie, zmyło uśmieszek na zainteresowanym. Na jego szczęście, nie ja go dziś kąpałam :>

Zmiany na kąpielach siarkowych to źródło nieustającej radości!

N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz