sobota, 22 kwietnia 2017

Nie dogodzisz


Im dłuższa przerwa w pisaniu, tym trudniej skleić pierwsze zdanie.

Ciężko mi uwierzyć, że za kilka dni maj. Tym razem czas mi nie przyspieszył, dni nie mijają jak sekundy. Wszystko się niemiłosiernie wlecze, mam dość, na horyzoncie nic ciekawego. Być może ten maj, właśnie on coś zmieni, niech chociaż czas przyspieszy, będę mieć usprawiedliwienie dla tego prześlizgiwania się przez kolejne dni.

W marcu cieszyłam się jak dziecko na popołudniowe zmiany w pracy. Miałam dość codziennego wstawania o 5-tej, zasypiania na siedząco przez pierwszą godzinę pracy (nie ustając przy tym w wykonywaniu zabiegu krioterapii :p) i konieczności popołudniowego drzemania. Wieczorami nie miałam siły się uczyć i skrupulatnie odliczałam w kalendarzu dni do sennej wolności. 

Przyszedł upragniony czas, mogłam spać do 7 (szau!), celebrować poranne treningi i śniadania, których nie trzeba połykać w biegu. Czułam jak z dnia na dzień odzyskuję energię, motywację, Jezus nigdy nie widział tak dokładnie umytych na Jego zmartwychwstanie szaf! Wraz z kwietniem mój początkowo luźny grafik ewoluował, pacjentów przybyło i gdzieś w okolicach świąt okazało się, że w domu bywam tylko by spać i robić poranne pranie. Zaczęłam odliczać do połowy miesiąca i porannych zmian :) Bo przecież szybko skończę w uzdro, oblecę pacjentów i jak człowiek jestem o 15 w domu. I mam 5h wolnego do wieczornej rundki! 

Nie dogodzisz ;p

Popołudniowe zmiany oznaczają indywidualną pracę z pacjentami. Nie ukrywam, że tęskniłam nie tylko na porannym wstawaniem, ale też możliwością odpoczęcia od takiej formy (teoretycznie najfajniejszej) pracy. W końcu rano robię krio! Do pacjentów idę później i tylko na chwilkę. Siedząc cały czas na indywidualnej, mając pod rząd 4-5 pacjentów rozpisanych na metody specjalne (trwają 30 min, pacjenci są co 30 min, czas przerwy: 0 min), byłam uwięziona (dosłownie, mam kraty w oknach ;p) na sali, bez możliwości jedzenia, czy korzystania z toalety. Początki są drastyczne, ale potem przyzwyczajasz się do uwierającego pęcherza i zawrotów głowy z głodu. Także wizja porannego mrożenia (pacjent co 10 min, czas zabiegu: 3 min, przerwa: wystarczające na wysikanie się - 7 min!!!!) czyniła drugą połowę kwietnia całkiem piękną! Jaka szkoda, że zapomniałam, że pacjenci mogą mieć inną wizję od mojej i dla podniesienia mi z rana adrenaliny zrobić awanturę o zawartość butli z ciekłym azotem, który azotem nie jest, bo pani pacjentka nie widzi, aby para, która leci z dyszy była biała - sprawdzała w internecie i było napisane, że azot jest biały, więc czy to na pewno azot, czy jej robię dwutlenkiem węgla, bo ona ma mieć azotem! <3 Nawet opisy na butli nie pomogły, bo są po angielsku.. To kiedy mogę wrócić na salę i tylko na salę terapii indywidualnej? Że dopiero za 3 tygodnie!? :(((

Nie dogodzisz!

Od poniedziałku będę człowiekiem-samochodem. Od pewnego czasu dojrzewała we mnie myśl, by nabyć cztery kółka i ograniczyć tym samym czas związany z przemieszczaniem się po obrzeżach miasta, stres związany z czekaniem na autobusy, które nie przyjeżdżają i problemy z płucami w sezonie smogowym (po kij zatem kupiłam maskę?). Trochę przypadkiem weszłam w użytkowanie srebrnej strzały, tudzież szerszenia i od kilku tygodni wożę się w bardziej problematycznych sytuacjach. Niestety ważność mojej karty miejskiej dobiegła końca, a debilizmem byłoby utrzymywać samochód i kkm, więc muszę się przemóc i zacząć wozić dosłownie wszędzie. Niestety wydaje się, że dosłownie nigdzie, gdzie potrzebuję, nie ma miejsc parkingowych! I druga sprawa - ludzie, kurde, przez lata byłam tylko nocnym kierowcą, ale wydaje się, że moja wiedza i umiejętności wyniesione z kursu nie wyparowały, a użytkowników dróg, z którymi mam wątpliwą przyjemność...chyba tak. Rozdawali prawka w kinder-niespodziance, czy jak!?

Tyłek rozleniwisz, a wciąż nie dogodzisz.

Naprawdę liczę na ten maj. Zapowiada się dobrze - bieganie, dużo biegania, tajne fizjo-manewry i luz w pracy. A jak maj nie dogodzi, to rzucam to wszystko i ruszam w Bieszczady ;p

Zaniedbasz, to stracisz 
- Konfucjusz 

Miłej resztki weekendu!
Wybredna N.