piątek, 27 czerwca 2014

Krakowski Bieg Świetlików 2014 - edycja letnia



Idea Biegu Świetlików urzekła mnie już w grudniu zeszłego roku. Korowód oświetlonych osobników pomykający nad Wisłą? W to mi graj! Rozbicie tegorocznych zmagań na dwie edycje dało szansę występów także tym biegaczom, którzy przy temperaturze poniżej zera odwieszają buty na kołek i czekają na roztopy. Może to nie jest charakterystyka mojej osoby, ale zimowe soboty wolę spędzać na dwóch deskach, a nie na oblodzonych Bulwarach (i piszę to będąc już prawie zapisana na zimową edycję ;p)

sobota, 21 czerwca 2014

Kuracjusz Polski

Przeprowadzona przed minutami rozmowa z Mężczyzną zaowocowała tym oto postem. Wzorem bloga Pacjent Polski (który właśnie czytam od deski do deski i umieram ze śmiechu) wrzucę Wam krótką historyjkę z dzisiejszego dnia.

piątek, 20 czerwca 2014

FAP - Filozofia i Atrakcje Pracy: O, ironio!

Dziś pacjentka tłumaczyła mi swoje półtoragodzinne spóźnienie na zabieg tymi oto słowami: Bo poszłyśmy coś zjeść w Krakowie i tak nam zeszło, jak wróciłyśmy, to była kolacja, to poszłyśmy, a potem zagadałyśmy się no, no i jestem. To do której kabinki mam iść?
Pomijając bezczelne założenie, że w ogóle ją przyjmę (i to poza kolejką!) z takim spóźnieniem, użycie powyższych argumentów w sytuacji, gdy od x godzin zapierdalam nie mając nawet czasu na sikanie, a co dopiero jedzenie, uznaję za co najmniej niestosowne. Nie róbcie tego nigdy, serio.

Jednak dziś napisać pragnę o kolejnym ciekawym zjawisku. Tzw. indywidualnym podejściu do pacjenta. Bo generalnie tak powinno być - przychodzi pacjent do lekarza/fizjoterapeuty, opowiada co mu tam siedzi na wątrobie, medyk stara się określić przyczynę i dobrać takie postępowanie, by przyczynę wyeliminować, a jeśli to niemożliwe, skutecznie ograniczyć cierpienia delikwenta. Chcielibyście tak, prawda?

Otóż, stwórzmy taką hipotetyczną sytuację - jest sobie Pacjent X, na NFZ (bo tych jest więcej, poza tym pacjenci komercyjni w myśl zasady płacę-wymagam często lepiej pojmują sens działań, którym są poddawani i chętniej dyskutują o możliwych rozwiązaniach swojego problemu). Pacjent ten przychodzi, lekarz coś tam zaleca, co uznaje za słuszne, dajmy na to prądy TENS na odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Robię ten TENS, czasem coś pogadam z Pacjentem X i w sumie okazuje się, że w jego obecnym stanie lepszy efekt dałyby prądy interferencyjne. Po konsultacji z lekarzem próbujemy tych drugich - nom, jest lepiej. Więc Pacjent X zamiast TENSa ma intery i lux. 
Do czasu.
Siedzi sobie w poczekalni z Pacjentem Y i dyskutuje. Z braku obecności zjawisk atmosferycznych, które można omówić, schodzą na kolejny chwytliwy temat - co mnie boli. W toku rozmowy wychodzi, że Pacjent X miał zmianę w zabiegach. Pacjent Y kwituje to słowami: patrz, wyjuchali cię, miałeś prądy, które trwały 15 min, to teraz masz takie 10-minutowe! 
I Pacjent X robi awanturkę, że jesteśmy sknery, wyłudzamy hajs (choć to NFZ płaci ;p) i co to za traktowanie pacjenta!
I ciul z tym, że było mu lepiej, on chce mieć prądy przez 15 min i już.

Dlatego w większości placówek z kontraktem z NFZ ma się wrażenie masowej produkcji - każdy zabieg wygląda tak samo, trwa tyle samo i jedyne, czym różnią się leżący pod elektrodami pacjenci to rozpoznanie i odczyn widoczny na skórze po zabiegu. Nie dlatego, że nam się nie chce - bo chce, bardzo żałuje, że nie mogę pobawić się aparatami, które mamy, a które oferują tyle ciekawych i fajnych funkcji, ale pacjenci tego nie chcą. Chcą mieć to samo, co wszyscy. I tak samo długo. I być traktowani indywidualnie, oczywiście :>

Te podgabinetowe rozkimny pacjentów prowadzą też do innej zabawnej sytuacji - jeśli prądy, to i natężenie. Przychodzi kiedyś pan i syczy przez zaciśnięte z bólu szczęki, że on chce do 20mA - bo sąsiad tyle bierze, to on też chce. Po 2 minutach skapitulował i uwierzył, że różni ludzie tolerują różne dawki :D

N.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Smuty z miksera


Minione dwa tygodnie mogłabym podsumować dwoma słowami: praca i gospodarzenie. To pierwsze spędzało mi sen z powiek głównie przez upały i niemożliwą do wytrzymania temperaturę w miejscu pracy, drugie natomiast wiązało się z byciem sobie samemu na włościach i jedzeniu tego, na co aktualnie ma się ochotę. A raczej piciu, bo przez większość tych ciepłych dni jedynie napitki przechodziły mi przez gardło. Choć przez najbliższy tydzień nie zanosi się na falę upałów, może dzisiejszy post przypadnie Wam do gustu (i gardeł) :)

środa, 4 czerwca 2014

2 Bieg Swoszowicki - Swoszowicka Piątka


Emocje już opadły, można zatem napisać kilka słów o tej imprezie. 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Pogotowie rolkowe




Sprzęt powyżej to moje rolki. Proszę się z nich nie śmiać, gdyż mają już swoje lata - zostały kupione daaaawno temu i pewnie daaawno temu powinny wylądować w rękach (i na nogach) innego dziecka. Ponieważ jednak moja stopa zatrzymała się na rozmiarze 36, więc spokojnie mogłam dalej w nich jeździć.