czwartek, 18 kwietnia 2013

Sąsiad to skarb!

Siadłam z paszą na balkonie i cicho załkałam.

Czwartek. Wolne przedpołudnie postanowiłam wykorzystać na maksa. Leniwe śniadanie w towarzystwie dennej dyskusji na temat zakazu przebywania rodziców z oparzonymi dziećmi w jednym z przybytków szpitalnych (tak, programy śniadaniowe to masakra, ja się nie dziwię, że nasze społeczeństwo ma dość ograniczone postrzeganie świata, skoro karmi się je takimi dyrdymałami), by potem wysłuchać Polki z probówki, która wg zapowiedzi miała wytłumaczyć dlaczego zdecydowała się na apostazję, a poświęciła na to ostatnie 10 sekund czasu antenowego i dowiedziałam się jedynie, że z jakiś przyczyn nie może tego teraz zrobić. Jak już jesteśmy przy temacie ostatnich wypocin Episkopatu, to odsyłam na bloga Pana dr, z którym miałam etykę i bioetykę, a który zgrabnie wypunktował błędy merytoryczne tego zapisu. Nie istnieje kres głupoty, powiadam Wam ;p

Zgrabne odhaczanie kolejnych pozycji na liście to-do pozwoliło mi na przygotowanie porządnego lunchu - kurczak, warzywa na parze, które potem i tak wrzuciłam na patelnię, masa ziół i ku mojemu zdziwieniu wyszedł z tego zdrowy, smaczny posiłek. Zabrałam talerz na balkon, rozwaliłam się w cieniu iglaka i cicho załkałam.

Na wysokości mojego wzroku, między gałęziami, wisi używany patyczek do uszu, delikatnie podrygując na wietrze. Nie dalej jak kilka dni temu ściągałam wszystkie ozdoby choinkowe, które moi sąsiedzi z uporem maniaka wieszają na tym drzewie. Reklamówki, papierki, wyciągnięta z kaset magnetofonowych taśma, patyczki właśnie, prezerwatywy i co im tam jeszcze fantazja podsunie. Dziś znów patyczki, między krokusami nadgryzione kromki chleba, standardowo - puszki po piwie i inne śmieci. Na balustradzie (ciemnego koloru) wielka plama białej farby (nie, to nie ptasie gówno). Rozumiem, że mogło komuś skapnąć, ale to się mówi albo rusza dupsko i ściera póki nie zaschło! Nie chcę uogólniać, szczególnie, że kilka osób z sąsiedztwa znam i szanuję, ale codziennie rano, gdy patrzę na to, co się dzieje za oknem, odnoszę wrażenie, że otaczają mnie idioci. Bo to nie jest celowe zachowanie, jakieś złośliwości, mszczenie się (choć wierzcie mi, ile razy już drałowałam po schodach ze słoikiem miodu workiem z odkurzacza! Powstrzymywało mnie jedynie to, że jak zużyję ten miód, to nie będzie na czym ciastek piec ;p) - takie zachowanie wynika z braku myślenia, wyciągania wniosków. Ci ludzie odbierają komunikat: jestem głodny, reagując nań zamówieniem pizzy, jadło spożywają, a resztki i opakowanie wyrzucają za okno. Ich ptasie zwoje mózgowe nie są w stanie ogarnąć tak prostej kolei rzeczy, że jak się wyprodukuje odpad, to się go składuje, np. w kuble pod zlewem w kuchni, do momentu, gdy opłacalnym staje się wyniesienie tych śmieci do zsypu, gdzie kilka razy w tygodniu podjeżdża śmieciara i zabiera je na wysypisko. Prościej, szybciej jest otworzyć okno i pierdolnąć śmieciem komuś na głowę, niech on wyniesie. Czekam dnia, gdy wyjdę o poranku na balkon, przeciągnę niczym kot w porannym słońcu, a na moich ramionach wyląduje naturalny użyźniacz, wyprodukowany przez jelita mieszkańców wyższych pięter ^^

źródło: http://www.thecampuscompanion.com/party-lab/2011/01/09/the-golden-rule-of-college-partying/good-neighbor/#.UW_ZGMpe3FI

6 komentarzy:

  1. ah ci sąsiedzi -.- dobrze ze mieszkam ciut wyżej niż ty ;) btw nie wiedzialam ze pan dr ma bloga :O mile zaskoczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma i całkiem do rzeczy tam pisze :)
      Nie wiem, czy miałaś okazję odwiedzić przybytek na Michałowskiego w ostatnich dniach, ale bioetyka wywiesiła sobie na drzwiach przy auli 227 piękną zieloną kartkę o treści nawołującej do pisania u nich magisterki, bo mają czas dla studentów :) tak mnie to rozbawiło, że aż się zastanawiam nad III stopniem ;D

      Usuń
  2. Hahaha :-)))
    No to masz wesoło z tymi sąsiadami.
    My też mieliśmy kiedyś swoje przejścia z sąsiadem z góry. Co tylko było mu delikatnie za głośno... wzywał policję. Na szczęście trochę mu przeszło.
    Pozdrawiam i miłego weekendu! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, to ja bym miała patrol policji non-stop pod oknami :D
      Mój sąsiad z góry sam słucha muzyki (biesiadnej -,-) nieco zbyt głośno, więc pewnie dlatego nie reaguje.

      Usuń
  3. nie wiedzialam!! teraz w przybytku na Michalowskiego street pojawiam sie regularnie w srody o 15 ;) moze kiedys zabladze pod tamta sale zobaczyc co w trawie piszczy ;) IIIst.? jak tylko czujesz wene to róbta! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wenę to ja czuję, ale muszę odpocząć od uczelni, zdystansować się, no i może najpierw obronić magistra ;p A to prędko nie nastąpi, więc w tym roku odpuszczam.
      Hmm, ja w roli nauczyciela, studenty, drżyjcie ;p

      Usuń