niedziela, 14 lipca 2013

Yankee Candle - Q3 - Vanilla Chai & Lake Sunset

Traumę piątkowej wizyty u stomatologa załagodzić może tylko jedna rzecz - aromaterapia. Ponieważ ze Starowiślnej na Miodową daleko nie jest, więc po wierceniu dziury w zębie, powierciłam dziurę w brzuchu D. i udaliśmy się do woskowej świątyni. Przynajmniej miał mnie kto wyprowadzić, gdy po dorwaniu szukanych wosków zasadzałam się na następne ;p

A szukałam oczywiście nowej kolekcji jesiennej Q3 2013 - sześć (w UE cztery) zapachów, które umilać nam mają bolesny koniec lata i kilka miesięcy pory deszczowej. Mowa o Cozy Sweater, Lake Sunset, November Rain, Pumpkin Wreath, Salted Caramel i Vanilla Chai. Czytając ich opisy na stronie producenta, najbardziej napaliłam się oczywiście na te, które na nasz rodzimy rynek nie zawitały.. Jeśli ktoś jakimś cudem dorwie Cozy Sweater, dostanie ode mnie blachę borówkowych/jagodowych muffinów!

Gdy w końcu rzucili nowości do sklepów, okazało się, że na Miodowej śpiewają sobie po 7zł za woski z nowej kolekcji, zdziercy, na cudzym uzależnieniu żerować będą! Na allegro znalazłam je po 5.50zł, ale doliczając przesyłkę, powinnam zamówić więcej, by nie wyszło na to samo, ale ponieważ staram się nie szaleć, bo na kołka kasa sama się nie uzbiera, więc postanowiłam ograniczyć się do dwóch zapachów. I tak padło na Vanilla Chai i Lake Sunset :)


Wczoraj byliśmy z D. w kinie, a potem na Bubble Tea i choć pogoda nie rozpieszczała, to szkoda nam było rezygnować z tych kulturalno-kulinarnych planów. Niemniej po powrocie do domu miałam ochotę zakopać się w pledzie i już nigdzie nie wychodzić. Podgrzałam sobie obiad i zaparzyłam waniliową herbatkę ;p


Jeśli mam być szczera, to ja nie wiem kto raczył nazwać to coś waniliową herbatą, serio. Ilość korzennych przypraw przebija się nawet przez folię i ani przez chwilę po rozpaleniu nie znika. Wanilii brak. Ukruszyłam tak tyci kawałek, że ledwo widać ubytek, a zapach momentalnie obiegł całe mieszkanie. I choć wkurza mnie, że po raz kolejny opis rozmija się z rzeczywistym aromatem, to Vanilla Chai jest nawet przyjemnym zapachem i cieszę się, że będziemy spędzać ze sobą długie listopadowe wieczory ;)

Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie w porze obiadowej przeciętnej polskiej rodziny ;p Uroki imprezowania. Za co się nie zabiorę i tak mi nie wychodzi, nie potrafię się skupić (już nawet chciałam usiąść i pisać pracę!). Postanowiłam więc odpuścić, przynajmniej do wieczora i zająć się lekturą średnio wymagającej książki. I odpalić drugi wosk.


Po pierwsze - ten wosk ma piękny kolor. Pudrowy róż, naprawdę szkoda mi go kruszyć. Do tego delikatnie przebijający przez folię zapach, mmm :) Po odpaleniu długo nie dzieje się nic. Przestawiam kominek bliżej okna, by podmuchy wiatru przygnały do mnie zapach. Pogrążona w lekturze nie wiem ile czasu mija, nim w końcu jakiś aromat się pojawia ;p Tylko, co to jest? Ekspertem nie jestem, ale po mojemu czuć piżmo (co jak co, ale piżmo poznam ;p), w przeciwieństwie do dotychczas palonych wosków z tą nutą, ten jest dużo delikatniejszy, słodszy. Słodkie, delikatne piżmo, a to nowość :) Początkowo przypominał mi A Child's Wish, jednak po kilku minutach wyraźnie czuć, że zachód słońca nad jeziorem kwiecisty nie jest. Natomiast jest wyjątkowo błogi i przyjemny - plasuje się u mnie na zaszczytnym drugim miejscu best wosk ever ;p

Przepraszam za kiepskie foty - światło było złe ;p

2 komentarze:

  1. Czytałam o nich już na kilku blogach, podobno bardzo dobrze się sprawdzają c:

    OdpowiedzUsuń