środa, 31 lipca 2013

Rozrywka w lipcu


W lipcu rozbestwiłam się nieco filmowo. Zestawienie otwiera Imagine obejrzany w ramach Letniego Taniego Kinobrania w Kinie Pod Baranami, które tanie niedługo będzie tylko z nazwy.. Pamiętam te piękne czasy, gdy wszystkie filmy były po 5zł - dziś są po 7zł, a jeśli dystrybutor sobie zażyczył, to i za 10zł! Dokładając do tego publikę z manierami wyniesionymi prosto z multipleksów, robi nam się średnio opłacalny interes - oczywiście dla mojego portfela ;p Film był niezły, opowiada historię pewnego niewidomego człowieka, który przybywa do szkoły dla innych niewidomych i ma nauczać ich, jak radzić sobie w życiu. Szczególnym zainteresowaniem podopiecznych cieszy się jego przemieszczanie się bez użycia laski - bo już przełożony tak łaskawym okiem na to nie patrzy :)

Na drugi kinobraniowy film namówił mnie Mężczyzna. Amour okazał się być ciężkim tematem na sobotnie popołudnie. Poznajemy starsze małżeństwo, których spokojne życie naznacza choroba żony (z tego, co się zorientowałam w trakcie filmu, to udar spowodowany zwężeniem tętnicy szyjnej, z którego wychodzi z niedowładem połowiczym, o dziwo, nie rehabilitowanym!!! Potem ma drugi udar, siejący nieco większe spustoszenie, zaburzenia poznawcze, robi się ciężki klimat na sali). Ogrom poświęcenia, cierpliwości, tytułowej miłości między małżonkami i zakończenie, które z pewnością szokuje, sądząc po reakcji widowni. Gorąco polecam, nawet jeśli komuś z Was ma potem siedzieć na wątrobie przez tydzień - to film, który warto zobaczyć.

Następnego dnia po Miłości, ruszyliśmy z Mężczyzną, Olą i Alex w plener, by w otoczeniu drzew i komarów obejrzeć Źródło (tutaj tytuły kolejnych plenerowych pokazów). Kolejna walka o bliską osobę, a nawet więcej - o nieśmiertelność. Rany, czego w tym filmie nie było!? Jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni Aronofsky'ego i tradycyjnie nie napiszę nic więcej, prócz: jeśli jeszcze nie miałeś/aś okazji - obejrzyj koniecznie.


Jeśli zaś chodzi o książki, to nie zaszalałam.. Jesienna sonata to pierwsza i jedyna pozycja, którą udało mi się przeczytać. Udało jest tu kluczowym słowem, strasznie męczyłam się z początkiem, toporna i jakaś niespójna narracja, na domiar złego na czytniku rozlazło mi się formatowanie i ni cholery nie wiedziałam, czy to co czytam to myśli Malin, trupa, czy psa. Potem idzie lepiej, pojawia się kolejny nieboszczyk i w końcu jakiś seks (czym byłaby skandynawska powieść kryminalna bez opisu rżnięcia?). Jak komuś się dłuży w podróży, to polecam, z nudów nie uśniecie :p

I na koniec kilka słów o.. żużlu. Tak, byłam na meczu żużlowym (proszę nie sprawdzać daty, dziś nie 1 kwietnia ;p) i co chyba jeszcze zabawniejsze, podobało mi się. W ostatnią niedzielę ruszyliśmy pociągiem (chryste!) do Tarnowa, by dopingować Jaskółki (UNIA Tarnów). Zaliczyłam szybkie piwo i przeszkolenie z zapisywania wyników. Siedzieliśmy na pierwszym łuku, więc miałam pod samym nosem każdorazową walkę zawodników o pozycję. I tonę kurzu/piachu/kiego granitu po którym śmigają zawodnicy, dosłownie wszędzie. Jeszcze po powrocie do domu smarkałam czarnymi glutami, a po kąpieli miałam mini-plażę na dnie wanny :) Ale i tak było super!

A, miałam jeszcze zhejtować Pana Fotografa - ja rozumiem lans, włos na ślinie, ciasne rurki, modne trampy i zniewieściały krok, ale na boga!, jak można robić zdjęcia w okularach przeciwsłonecznych!? Fotografik się znalazł.. :>


Jak u Was z czytaniem w lipcu? Równie kiepsko, czy macie dla mnie jakieś perełki na listę do przeczytania? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz