piątek, 27 czerwca 2014

Krakowski Bieg Świetlików 2014 - edycja letnia



Idea Biegu Świetlików urzekła mnie już w grudniu zeszłego roku. Korowód oświetlonych osobników pomykający nad Wisłą? W to mi graj! Rozbicie tegorocznych zmagań na dwie edycje dało szansę występów także tym biegaczom, którzy przy temperaturze poniżej zera odwieszają buty na kołek i czekają na roztopy. Może to nie jest charakterystyka mojej osoby, ale zimowe soboty wolę spędzać na dwóch deskach, a nie na oblodzonych Bulwarach (i piszę to będąc już prawie zapisana na zimową edycję ;p)

Warunkiem uczestnictwa w biegu (choć z tego, co zaobserwowałam na trasie - średnio egzekwowanym) było posiadanie w obrębie swego ciała jakiegoś źródła światła. Z braku czołówki, czy chęci na targanie ze sobą agregatu do lampek choinkowych, postawiłam na zwykłe świetliki chemiczne. Jak to zwykle bywa z zakupami internetowymi (w moim przypadku), coś się musiało porobić i zamówienie, choć poczynione z dużym zapasem, dotarło dopiero na kilka dni przed biegiem, gdy już spanikowana rozważałam kradzież taśm ledowych z akwarium kolegi :D



Z tej wielkiej tuby założyłam na siebie ledwie kilka(naście?) bransoletek, więc jeśli ktoś chciałby przygarnąć parę sztuk, to zapraszam.

Pakiet startowy można było odebrać nawet kilka dni wcześniej. Oprócz opcjonalnej koszulki, zawierał on nr startowy (z imieniem, ale cóż z tego, jak w ciemnościach nie widać? ;p), kolejne świetliki, tonę makulatury (bardzo dobry pomysł na rabat w sklepie partnerskim), izotonik oraz płyn do prania bielizny. Na bogato. Odbiór bardzo sprawny, koszulki okazały się być nieco nietrafione rozmiarowo, ale panie w sklepie same zasugerowały zmierzenie mniejszej i ta okazała się być znacznie lepsza. Tak naprawdę pierwszy zgrzyt organizacyjny pojawił się dopiero w Forum Przestrzenie i po prawdzie zwalanie tego na organizatora byłoby nie fair - z drugiej strony, to on wybiera miejsce startu/mety, więc hmm ;) To co z tym Forum? Nosz, (gim)baza hipsterstwa lvl gdzie jest mój kałach? - takiego skupiska jawnego popierdolenia umysłowego nie doświadczyłam chyba od '79 i gdy myślę, że zimą miałabym przybyć tam jeszcze raz, odechciewa mi się startu. Najpierw pijane dziunie w kolejce do kibla, próbujące wykrzesać ze swych natapirowanych czupryn jakieś złote argumenty przeciwko biegaczom, morze bluzgów, bo jakieś tyki w legginsach wybrały się na bal pobiegać, potem towarzystwo ze stolika obok (gdy sączyłam piwo po zawodach) nie grzeszące niczym ponad przerośnięte ego.. normalnie, gdzie, do jasnej anielki, była selekcja naturalna, gdy owe elementy powinny być unicestwione?

Tak, bo znów mnie poniosło :) Drugi zgrzyt organizacyjny to start, który nagle cofnęło o kilkaset metrów i meta, która również stała w dziwnym miejscu - razem dało to trasę, która raczej na pewno miała ponad 10 km, ale ile dokładnie? Tego nie wie nikt. Więc ciężko mi odnieść uzyskany czas do możliwości, szczególnie mając na uwadze to, że większość startujących skarżyło się na gratisowe 50 sekund dodane przez pomiarowców, a dzisiejsze wyniki różnią się nieco od tych, które otrzymaliśmy po zawodach. Straszny burdel, żadnego smsa z wynikiem (niektórzy dostali) i na dzień dzisiejszy ponoć uzyskałam czas netto 00:56:53.11, a więc krótszy, niż ten, który mi wywróżyli dzień po starcie (i o którym pisałam na insta). Niechaj będzie, że tyle, może za miesiąc zbliży się do wyliczeń z endomondo ;p

Dość jednak dąsów. Trasa była ładnie zabezpieczona, picie było (znowu kubeł po brzegi.. kto tyle pija!?) - tym razem nie miałam kolki, jupi! Kibice tak drętwi, że aż bolało na nich patrzeć (w przeciwieństwie do dwójki dzieciaków, którzy latali z jednego końca Mostu Dębnickiego na drugi tylko po to, by przybijać piątki biegaczom, ogromny szacunek i dzięki za zaangażowanie :) Był też Pan Łódka, który wygrał konkurs na najlepszą iluminację. I wypruwająca flaki końcówka - najpierw podbieg, potem zakręt 180 stopni, krótki sprint do mety, a potem nie wiedziałam, czy jest ciemno, bo noc, czy mam ciemno przed oczami ;D

Źródło: FB: Krakowski Bieg Świetlików :: Moje jedynie zdjęcie z biegu.. :(

Nie szykowałam żadnej strategii na bieg - miałam prawie dwutygodniową przerwę w bieganiu, jakieś dwa treningi odbębnione przed startem i raczej cudów się nie spodziewałam. Pilnowałam tylko, by nie wystartować za mocno i to mi się nawet udało..przez pierwszy kilometr ;p Kolejne dwa przyspieszyłam (bo Kładka Bernatka i zamyślenie), potem już biegłam wolniej. Jak już wspomniałam wcześniej, obyło się bez kolki, betonowe bloki dopadły dopiero na dziewiątym kilometrze, ale wtedy ze słuchawek popłynęła pewna piosenka..

Historia pewnej piosenki. Przygotowując playlistę na bieg ładowałam na telefon na szybkiego randomowe utwory, m.in. Za późno Kayah. W wersji koncertowej.. Nie dość że jakość jak z kalkulatora, to jeszcze na końcu rzeczona się rozgadała. I już miałam wygrzebać telefon i zmienić tło muzyczne, gdy rzekła coś takiego: Słuchajcie, jeśli jest za kim biec, biegnijcie, żeby nie było za późno, nawet teraz, wcale się nie obrażę. Życzę wam zawsze, żeby starczyło czasu. Gdy nie słucha się treści piosenki, to takie wyrwane z kontekstu słowa potrafią wprawić w osłupienie. Ja zdębiałam, ołów opadł do Wisły i choć do końca biegłam już na siłę, to tempo nieco poprawiłam :)



Czy będzie edycja zimowa? Chyba tak. Decydujące były tu słowa Matki, która na widok medalu i wytłumaczenia po co ma taką dziurę, orzekła (bo to nie było pytanie): czyli biegniesz w grudniu po wypełnienie. To biegnę.

N.

3 komentarze:

  1. Faaajny ten medal. W sumie szkoda, że nie zapisałam się na ten bieg, ostatnio coraz częściej żałuję, że gdzieś mnie nie było. Chyba za ostrożnie wybieram swoje starty :D

    Szkoda, że z tym pomiarem czasu wyszło tak średnio, ale ogólnie fajne to bieganie nocą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję, że nie pobiegłam jednak w Interrunie - wydawało mi się, że bieg co tydzień/dwa to przesada, a w dniu imprezy przebierałam nogami :) Także w przyszłym roku świetliki już nie, za to Interrun!

      Usuń