wtorek, 3 września 2013

Rozrywka w sierpniu

Kurcze, tyle podsumowań powinnam właśnie zamieszczać, ale sprawy związane z obroną przybierają nieco rumieńców, więc najbliższe tygodnie będę mniej aktywna blogowo. Na szczęście posty z cyklu Rozrywka w.. piszą się właściwie same :)


Tym razem książkowo nieco lepiej. Jedna z wypraw do Skotnik pozwoliła mi na pochłonięcie Małych zbrodni małżeńskich Schmitta. Po lekturze Tektoniki uczuć byłam mocno napalona na kolejne książki tego autora i nie zawiodłam się. Na kartach pada tyle mądrości życiowo-związkowych, że gdybym chciała przepisać je do mojego notatnika, to taniej wyszłoby mi skserować książkę i wkleić kartki :D Podczas lektury jesteśmy świadkami żmudnego i nie tak długiego odzyskiwania pamięci przez męża, który uległ pewnemu drobnemu wypadkowi.. :)

Następna pozycja to Człowiek, który kochał kwiaty Stephena Kinga - krótkie opowiadanie z polecenia Oli. Z Człowiekiem miałam przyjemność podczas smażingu i chyba musiało mi trochę za mocno przygrzać, bo pamiętam jedynie scenę kupowania kwiatów i że potem akcja potoczyła się bardzo szybko. Jak dla mnie za szybko, wiec muszę przeczytać jeszcze raz ;p

Rzuciłam się w końcu na Murakamiego, oczywiście znów nie tomiszcza 1Q84, które pokutują na półce i łaski doczekać się nie mogą. Padło na O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Jak sam tytuł wskazuje, są to przemyślenia autora odnośnie biegania oraz pisania - jak jedno łączy się z drugim. Co mnie najmocniej ujęło, to zwykłość Murakamiego - ogrom pokory wobec świata, własnego ciała i umiejętności pisarskich.


Filmowo sierpień zaczęłam od Anny Kareniny. Był to jeden z tych filmów, które średnio zapadają w pamięć. Podobało mi się mnóstwo rzeczy, sam pomysł na przedstawienie historii, cudowne sukienki Anny i nienaganne maniery mężczyzn. Z drugiej strony, momentami irytowało rozchwianie emocjonalne głównych bohaterów i zastanawiam się, czy nie przeczytać książki, bo może tam historia przedstawiona jest nieco mniej pretensjonalnie.

Obejrzałam też Śnieżkę (hiszpański melodramat). Na seans zamówiła mnie Mama, a że Almodóvar propsował, to tym bardziej. Co prawda kuzynka, będąca na nim kilka dni wcześniej przestrzegała, że jest to film dziwny, ale jak już się nastawiłam, to idę ;p Dziś mogę śmiało powiedzieć, że był to skrajnie dziwny film i ja go Wam nie polecę, bo będziecie potem na mnie psioczyć ;p 

W ramach Kinobrania skusiłam się też na Oszukane. Film zaczyna Herman i jej filmowa córka w puentach, więc jak dla mnie nic więcej do uznania go za wart obejrzenia nie trzeba ;p Żartuje, to był taki przeciętny dramat polskiej produkcji, Żmijewski charakterystycznie wciągał smarki (tak nazywam ten odgłos, który wydaje wciągając powietrze), tak, że nie wiedziałam, czy jest lekarzem z Leśnej Góry, ojcem Mateuszem, czy ojcem bliźniaczek rozdzielonych i zamienionych po porodzie.. Do tego nie zrozumiała dla mnie scena oglądania swoich cycków i klejenia się do siebie odnalezionych po latach siostrzyczek. Ale słynę z tego, że nie potrafię dostrzegać setnego dna w kwestiach, które często nie mają nawet drugiego - a powiedzenie tego głośno czyni ze mnie hejtera i powinnam umrzeć (tak, znowu obraziłam kogoś w blogosferze mając i pisząc odmienne zdanie od zdania autora notki).

A na dobry koniec miesiąca zaliczyłam plenerowy pokaz Letniego Projektora - Lśnienie, ale o tym już wcześniej wspominałam :) Oczywiście, jeśli ktoś jeszcze nie widział tego filmu, to gorąco polecam!

Ale największą rozrywką w tym miesiącu był dla mnie koncert Florence + The Machine w ramach CLMF - klasa! Pisałam o nim szerzej w tym poście. Wiecie, że po prawie miesiącu od koncertu wciąż jeszcze znajduję brokat na ciuchach i w mojej biegowej saszetce? :D

http://www.tshirtsubway.com/

6 komentarzy:

  1. Ja mam mocne postanowienie poprawy, jeżeli chodzi o książki:) W tym miesiącu na pierwszy ogień idzie również King, tyle, że "Worek kości"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba muszę sobie wyznaczyć godzinę dziennie na czytanie, bo mi tak nie idzie.. :D Kiedyś czytałam 3 książki tygodniowo, a teraz jak wpadną 3 w miesiącu to jest szau!

      Usuń
  2. King to klasyk, przeczytałam chyba wszystkie książki.
    A koncertu zazdroszczę - marzy mi się od dawna, póki co muszę się zadowalać płytą!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie, kiedyś podsumuję, co już przeczytałam, a co jeszcze zostało (a pewnie zostało duużo..)

      Usuń
  3. na zbrodnie mnie namówiłaś, Kinga uwielbiam to też przeczytam, lsnienie oglądałam kiedyś, ale już nie pamiętam;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego czytania i oglądania! Możesz sobie Lśnienie najpierw przeczytać, mnie chyba bardziej ruszyła książka.

      Usuń