niedziela, 31 sierpnia 2014

WeekEnd - Syndrom sprzątania

Nie, to nie był naprawdę dobry tydzień. Był przyzwoity. 


WZLOTY I UPADKI

W pracy jak zawsze wesoło. Zostałam wrobiona w dyżur na dniu otwartym, tuż przed Biegiem Trzech Kopców - znów zamiast mobilizować siły, będę marnować je na pracę. A jak już jesteśmy przy sile, to po wczorajszych 7h na siareczce nie jestem w stanie płynnie się poruszać, tak mnie wszystko boli. Rozważałam nawet leki przeciwbólowe (czego raczej unikam, gdy boli mnie kręgosłup), ale stanęło na terapii winem :)

We środę byliśmy z Mężczyzną i jego przyjaciółką na Bardzo poszukiwanym człowieku. Ochów, achów może nie było, ale film mi się podobał. Wróciłam też do oglądania Mad Men'a - co prawda oglądam jeden odcinek dwa dni, ale zawsze to jakieś 20 min tylko dla mnie :)

Znalazłam sobie nowy płaszczyk na teraz. Niestety jego cena nieco zniszczyła moje wyobrażenie o wartości tak cienkiego materiału, ale wyglądam w nim na tyle dobrze, że grzechem byłoby go nie wziąć. Na razie płaszcz odwiesiłam, kwitując swoją decyzję słowami: kupię po wypłacie, bo teraz wydając tyle kasy, zmieniłaby się cyferka na początku salda i byłoby mi przykro. Na to moja matka: zapłać gotówką :D Eh :D

Wczoraj w ramach umierania na ból ciała, opracowałam sobie plan Gande Sprzątania Pokoju. Siedziałam/leżałam, rozpisywałam kolejność działań, drobne zmiany i te duże, np. chciałabym coś powiesić na ścianie, nawet znalazłam sobie odpowiedni obrazek na kwejku:

Dopiero po kilku godzinach zrozumiałam, czemu mnie tak wzięło na sprzątanie.. otóż nieubłaganie zbliża się kurs i powinnam się uczyć! :) To tak jak w trakcie sesji - wszystko, byle nie patrzeć w książki!

WYZWANIE NA KOLEJNY TYDZIEŃ

Treningi wszystkie zrobiłam :) W Aziku też byłam :) W sobotę nikogo w pracy nie zabiłam, choć czekanie 1h na pacjentkę, która mieszka na miejscu, ale nie przyszła wcześniej, bo w tygodniu zawsze musi przychodzić na godzinę z karty, to w sobotę nie będzie robiła nam łaski i ułatwiała życia - podniosło mi nieco adrenalinę we krwi. Nie tyle czekanie, to takie właśnie tłumaczenie się.
Dodatkowego posta na blogu nie było, ale to raczej zauważyliście :)

Next week: popołudniowo-nocna zmiana w przyszłym tygodniu pozwala mi na sensowne wykorzystanie poranków. Ewelina z keepdreamsclose kazała mi iść biegać o wschodzie słońca - to plan na wtorek :) W poniedziałek wieczorem zaliczę BPU w Aziku. Posprzątam biurko. Zasiądę do książek (muszę sobie jakoś zorganizować czas na naukę, chyba czas przejść w tryb sen jest dla słabych ^^). Hmm, upiekę te chleb? ;p

PRZYGOTOWANIA DO PÓŁMARATONU KRÓLEWSKIEGO

Zostało 8 tygodni. Dwa miesiące. Przestaje mnie to bawić, a zaczyna zastanawiać - co ja sobie myślałam zapisując się? :D Niby na razie wszystko idzie w dobrym kierunku, kolano siedzi cicho (w przeciwieństwie do reszty ciała..), ostatnio tak skrupulatnie realizowałam plan chyba w '79 (na 4 tygodnie biegania wypadł mi tylko 1 trening) - jednak ciągle mam wrażenie, że narobię sobie tym więcej krzywdy, niż przyjemności.

We wtorek miały być 3 km, ale zamyśliłam się, pobiegłam za daleko i wyszło 4,5 km. Bywa. Czwartkowe 8 km zrealizowałam po mega denerwującej trasie - milion sygnalizacji świetlnych, kilometrowe podbiegi i hardkorowe zbieganie z nich. Niedziela to marszobieg (10 km) - nie wiem, co mnie podkusiło tym razem, ale moja trasa to był jeden wielki podbieg - w górę, górę, kawałek mniej stromego, znów piłowanie, ooo, śmierdzi siarką, rozwalony chodnik, w dóóół, a nie, znów pod górę, schody moje ukochane.. jestem mistrzem w utrudnianiu sobie życia :) Od około 6-go kilometra umierałam - ból kręgosłupa utrudniał oddychanie i nagle jakoś tak pokazało się słońce, zrobiło się za ciepło #problemypierwszegoświata :D

PIOSENKA TYGODNIA

Lorde - Team - odgrzewany kotlet, przypomniany mi przez jedną z playlist Spotify. W sumie taki paradoks - nie przepadam za tą panią, a już piosenka Royal doprowadza mnie do szału, natomiast ten kawałek jest dość przyjemny.

I tak upłynął kolejny tydzień. Rozmawialiśmy wczoraj przed snem z Mężczyzną o natłoku informacji i procesów, z którymi musi sobie radzić nasz mózg w porównaniu z pokoleniem naszych rodziców. Komputery, smartphony - niby mają nam ułatwiać życie, ale tak naprawdę dostarczają kolejnych bodźców. Mamy pralki i zmywarki, które część prac domowych wykonują za nas. Samochody, dzięki którym oszczędzamy czas na przemieszczanie się (choć jeśli mowa o Krk, to nie wiem, czy cokolwiek w ten sposób oszczędzimy ;p). Dużo różnych pomocy, które dają nam więcej czasu dla siebie, lecz my, zamiast odpocząć, szalejemy dalej. By nie trwonić czasu. By się rozwijać.
Pomyślcie, przez jakie piekło będą przechodzić mózgi naszych dzieci.

N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz