niedziela, 3 sierpnia 2014

Orbitrek vs. rower stacjonarny


Tydzień temu, późnym porankiem zaatakowałam mój fitness klub. Ponieważ na zorganizowane zajęcia nie miałam już co liczyć, postanowiłam zmęczyć się w strefie kardio (niestety sala z żelastwem okupowana była przez mojego ulubionego stękającego pana, którego popisy wokalne przyprawiają mnie o niekontrolowane ataki śmiechu, niestety kojarzące mi się z sytuacją z praktyk pielęgniarskich na studiach, w którą nie będę Was wprowadzać, bo trauma. Tłumaczyć się panu dlaczego uryczałam się jego kosztem też raczej nie chcę, więc jak go tylko słyszę, to spierdalam w podskokach).

Moja Mama zajęła orbitrek, więc postanowiłam pohasać obok niej. Po 20 min i uparcie utrzymującym się przez ten czas tętnie 181-187, skapitulowałam i dokończyłam męki na rowerku. Nie wiem o co kaman, czy znowu trafiłam na jakiś zepsuty egzemplarz, że się tak zmachałam? Na rowerku pedałując z 6x większym obciążeniem tętno spadło do 140 i ogarnęły mnie refleksje. 

Pamiętam z jakieś babskiej gazety porównanie, jak mi się wydawało treningu na orbitreku i rowerze, który okazał się być bieżnią ;p I tak sobie myślę, że w życiu bieganie nie spowodowało u mnie takiego tętna przez 20 min (bo jak finiszuję na zawodach, to mam pewnie ze 200/min), więc w moim odczuciu orbitrek jest dużo bardziej wysiłkogenny, niż wszystkie bieżnie do kupy wzięte (chyba, że zepsute ;p). Ale jest jedna rzecz, która powoduje, że nie poleciłabym tej formy wypacania większości kobiet - nasze kolana.

Po kilku minutach spędzonych na próbach wyregulowania oddechu i obniżenia tętna, oddałam się starej, dobrej ciotce dekoncentracji - trzeba się skupić na czymś innym, niż ogarniające nas nieszczęście i ból dupy, bo trening ciężki. Spojrzałam więc na swoje nogi (zabrzmi to arcybufoniasto, ale gdy patrzę na swoje napinające się podczas pracy mięśnie ud, to mi od razu lepiej ;p) i prawie spadłam z maszyny! Kolana lecą do środka, stopy na zewnątrz, jakim cudem jeszcze nic mnie nie rozbolało!?

Podobnie jak większość kobiet, moje kolana bardzo chętnie kierują się do siebie podczas ćwiczeń wszelakich. Możemy podziękować za to matce naturze, naszym szerokim miednicom i większemu kątowi Q. I słabym mięśniom. Lub, jak w moim przypadku, znacznej dysproporcji między przywodzicielami i odwodzicielami stawów biodrowych (bieganie to piękny sport.. tylko rozwija mięśnie bardzo wybiórczo ;p). Świadomość własnych defektów przekłada się na wzmożoną czujność mą podczas aktywności ruchowej - pilnuję się podczas biegania (do 5 km, ale to już coś ;p), by stawiać stopy prosto, by nie wyrzucać podudzi na boki, by mój krok był krokiem, a nie powłóczeniem gałązkami itp. Pilnuję się podczas przysiadów, szczególnie ze sztangą - właściwie zawsze wykonuję takowe przed lustrem, inaczej moje kolana doczekałyby się protezoplastyki szybciej, niż to będzie konieczne. Ostatnio wdrażane jeżdżenie na rolkach także wymagało bacznej uwagi (choć tu skierowanej głównie na stawy skokowe), ale jak się kiedyś nagrałam, to okazało się, że moje nogi poruszają się po właściwych torach, thanks god!

Gdy zobaczyłam, co moje kolana wyprawiają na orbitreku, zrobiło mi się słabo. Tyle lat starań wzięło w łeb ;p I co gorsza, zupełnie nie odczuwałam tego, że źle prowadzę ruch, tak jakby propriocepcja mi się wyłączyła. Dlatego uczulam wszystkie fanki tego urządzenia - kontrolujcie swoje nogi, pilnujcie kolan, dbanie o siebie to nie tylko kalorie na minusie.

N.

4 komentarze:

  1. Zaciekawiło mnie to tętno. Dużo ludzi o nim pisze, a ja sama nie wiem jakie mam.. myślisz, że warto zainwestować w pulsometr? Używasz go często? Pomaga?

    Pisząc o kolanach, zdałam sobie sprawę, że biegając zdarza mi się, że kopię się po kostkach.. to pewnie też jakiś defekt :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pulsometru (ale to już kwestia dni, czekam na wypłatę i kupuję Garmina FR 110 :D:D), pomiary robiłam na maszynie. Zwykle biegam na tzw. czuja, czyli jak już nie mogę oddychać, to czas zwolnić, ale wiem, że to już jest igranie z ogniem. Często jest tak, że wpadam w rytm, biegnę z przyjemną prędkością, ale gdybym biegła w towarzystwie, na pewno nie byłabym w stanie swobodnie rozmawiać - a to już dość duży wysiłek. Mam takie wrażenie, że biegam (lub ćwiczę) przy za wysokim tętnie :)

      Poproś kogoś, by Cię nagrał, gdy biegniesz (z boku, przodu, tyłu) i będziesz wiedziała, czy to kopanie się wynika ze zmęczenia, czy właśnie kolana biegną swoją ścieżką ;p

      Usuń
    2. Ah, myślałam, że oceniasz to na podstawie pulsometru :) Też myślałam o Garminie, ale raczej poczekam z jego zakupem. Powiem Ci, że też wydaje mi się, że biegam przy dosyć wysokim tętnie, dlatego chciałabym to skontrolować :D

      Usuń
    3. Sam pulsometr poniżej stówy pewnie się znajdzie, ale skoro i tak jestem na kupnie zegarka z gps, to po co mi drugie urządzenie na ręce? Ale jeśli na razie nie kupujesz Garmina, to może waśnie sam pulsometr?

      Usuń