środa, 6 sierpnia 2014

Czytaj KRK! - edycja sierpniowa

Trochę książkowo zrobiło się na blogu :) Ostatnie dni spędzam gapiąc się w mój mikro-ekranik telefonu komórkowego, głównie za sprawą projektu Czytaj KRK! Więcej o akcji można poczytać TUTAJ.


Po ściągnięciu aplikacji na smartphona, skanujemy QR kod i cieszymy się przez 30 dni darmową książką. Gdy już ją przeczytamy, skanujemy kolejny kod i wymieniamy na kolejną pozycję. W edycji sierpniowej mamy 10 tytułów do konsumpcji: 

Ości – Ignacy Karpowicz
Witajcie w Rosji – Dmitry Glukhovsky
Jony Ive - Leander Kahney
Kiedyś o tym miejscu napiszę -Binyavanga Wainaina
Drzewo migdałowe – Michelle Corasanti
Kongres futurologiczny – Stanisław Lem
I jak tu nie biegać! – Beata Sadowska
Haiku. Haiku mistrzów – Ryszard Krynicki
Zamień chemię na jedzenie – Julita Bator
Magiczne drzewo. Czerwone krzesło – Andrzej Maleszka

Ponieważ I jak tu nie biegać! już czytałam, w pierwszej kolejności skusiłam się na książkę Julity Bator. Pamiętam, że niedawno był na nią ogromny boom, każdy bloger musiał ją mieć i przeczytać, pewnie nikła część z nich zastosowała się do promowanej w niej reedukacji żywieniowej (czemu akurat się nie dziwię), ale pojawiło się wiele głosów, że w sumie to nie warto. I pod tym się podpisuję - nie warto jej kupować, lepiej przeczytać e-book. Gdybym była zakręcona na punkcie zdrowego odżywiania się i pałała chęcią rewolucji, po lekturze Zamień chemię na jedzenie dalej nie wiedziałabym co i jak mam zrobić. Jako osobę mocno dociekliwą, nie zadowalają mnie też lakoniczne tłumaczenia czemu dana substancja jest szkodliwa/karcerogenna/teratogenna/po prostu zła. A już stwierdzenie, że wszystko co jest GMO jest złe, bo jest modyfikowane (i to genetycznie! drżyjcie narody!), oczywiście bez podania na czym dana modyfikacja polega i co potencjalnie miałaby zmodyfikować w naszym organizmie, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że to pozycja nie dla mnie. 

Jeszcze kilka słów odnośnie samego czytnika. Bardziej denerwujące, niż treść nietrafionej książki jest jej czytanie. Co prawda mamy do wyboru i wielkość i rodzaj czcionki oraz kolor tła, ale te udogodnienia odchodzą w niepamięć w momencie dobrnięcia do końca rozdziału. W Zamień chemię na jedzenie tych rozdziałów, wstępów, tabel, załączników jest chyba ponad dwadzieścia i raczej są krótkie. I tak, po 3 min lektury chcemy przejść do następnego rozdziału, a czytnik ładuje nam znowu ten sam rozdział - nieważne, czy smyramy ekran, czy wybieramy kolejny rozdział z menu. Dopiero cofnięcie się do głównego menu aplikacji lub jej restart pozwalały załadować wybrane treści. O ile nie jest to szczególnie uciążliwe przy obszernych książkach i dłuuugich rozdziałach, tak nawigacja po Zamień.. zmordowała mnie bardziej, niż ten mikroskopijny ekran telefonu zmęczył moje oczy ;p

Mimo tych niedoróbek programistycznych, sam pomysł bardzo przypadł mi do gustu, więc lecę skanować kolejny kod :)

Z nosem w telefonie, 
N.

4 komentarze:

  1. A ja nie przepadam za czytaniem elektronicznym, zresztą mam mnóstwo "prawdziwych" książek do przeczytania, więc chyba z tej akcji nie skorzystam...aczkolwiek inicjatywa świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, czytanie na komórce to udręka, już wolałabym na czytniku.
      Moja górka prawdziwych na razie leżakuje dalej ;p

      Usuń
  2. Też korzystam z tej aplikacji, dzięki temu mam co robić codziennie podczas jazdy autobusem do pracy i przed snem :D

    OdpowiedzUsuń