środa, 23 lipca 2014

Gdy góry wzywają.. Vodopád Skok

Polskie Tatry są piękne, bez dwóch zdań. Jednak, gdy plądruje się je od wczesnego dzieciństwa, ich piękno może spowszednieć (tak, stanowczo można mnie przekląć za to zdanie, ale tak właśnie teraz się czuję). Co więc zrobić, gdy zew targa trzewiami, a przebyte szlaki odpychają od siebie? Uderzyć na Słowację!

W minioną niedzielę wybraliśmy się z rodziną na krótką wędrówkę. Z racji dość spontanicznie podjętej decyzji oraz późnej pory wyruszenia na szlak, naszym celem stał się Wodospad Skok. Po zostawieniu samochodów na parkingu w miejscowości Štrbské Pleso (za cały dzień zapłacimy 4,5 euro, WC to koszt 0,30 euro) ruszyliśmy nad jezioro. Nie wiem czemu, ale nie zrobiło ono na mnie szczególnego wrażenia. By dostać się na żółty szlak, musieliśmy się cofnąć do asfaltowej drogi i iść nią około kilometra w stronę skoczni narciarskiej i wyciągu krzesełkowego. Zajechało mi trochę drogą do Morskiego Oka :/

Co do samego wyciągu, to napaliłam się trochę na ponowne odwiedziny w tym rejonie zimową porą. Krzesła wywożą nas na wysokość Schroniska na Solisku, a trasa narciarska zapowiada ciekawie. Czy ktoś z Was szusował w tym miejscu?

Wejście na szlak okazało się być dużym wyzwaniem. Okoliczne lasy dość poważnie ucierpiały przy jakieś wichurze - mnóstwo drzew połamanych, tu wycinka, tam wycinka.. Idziemy za żółtymi malunkami na drzewach i nagle.. drzew nie ma, ścieżki nie ma, żadnej informacji też. Prowadziłam rodzinę trochę na czuja, po mapie i za jakiś czas spotkałam ludzi, którzy potwierdzili, że dobrze idziemy oraz że w lesie ścieżka już jest normalna. 

W lesie też zaczęło być stromo. Mokre kamienie i zwalone drzewa nie ułatwiały wędrówki, ale mnie takie klimaty jarają, więc z zacieszem nurkowałam między gałęziami :) Niestety, im wyżej wchodziliśmy, tym mniej słońca - tego dnia wysokie partie gór chowały się w chmurach.


Pierwszy przystanek miał miejsce nad potokiem. W oddali majaczył już wodospad, pojawiły się pierwsze pomysły, by może iść dalej, zrobić cały żółty szlak (wiedzie przez Bystrą Ławkę i do Doliny Furkotnej i zanim dotarlibyśmy na parking, minęłoby ok. 6h, tfu, przy naszym zatrzymywaniu się co krok, to i z 8h ;p). 

Im bliżej wodospadu, tym mniej słońca i więcej wiatru. Urzekło mnie bardzo Jezioro pod Skokiem - z oddali jego kamienisty brzeg wygląda jak plaża, a krystalicznie czysta woda zachęca do kąpieli. Na szczęście temperatura wody skutecznie odstrasza każdego :D  Mogłabym tam siedzieć cały dzień i słuchać rozbijającej się o skały wody.

Wodospad Skok

Niestety czas gonił, więc niechętnie zaczęłam wspinać się wzdłuż wodospadu ku kolejnemu skupisku wody - Pleso nad Skokom. Droga wiodła częściowo po łańcuchach i chyba po raz pierwszy srałam ze strachu. Głazy były tak mokre (właściwie to spływała nimi woda), że nawet moje dostosowane do wędrówek górskich buty nie dawały rady i co rusz lądowałam na mordzie, bo łańcuchy okazały się być niezbyt przymocowane do skał :D Po tej przeprawie sama zaczęłam wmawiać sobie, że spokojnie zdążymy obejść cały żółty szlak, bylebym mnie musiała schodzić tymi łańcuchami w dół..
Widok znad Wodospadu Skok na Dolinę Młynicką

Na górze okropnie wiało, trochę pokropiło, więc po opróżnieniu zapasów jedzenia (by dalsza wędrówka nas nie kusiła) ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem przeprawa przez powalone drzewa poszła gładko i bez obchodzenia wszystkiego dookoła.

Cała wyprawa wraz z licznymi przystankami, błądzeniem, długimi sesjami fotograficznymi zajęła nam niecałe 5h (od opuszczenia samochodu; dojazd z i do Krk zajął prawie 4h..). Jak widzicie, na krótki sobotni lub niedzielny wypad trasa jak znalazł. Jeśli kogoś też ciągnie w góry, a nie ma urlopu, to polecam szybki skok pod Wodospad Skok :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz