poniedziałek, 16 czerwca 2014

Smuty z miksera


Minione dwa tygodnie mogłabym podsumować dwoma słowami: praca i gospodarzenie. To pierwsze spędzało mi sen z powiek głównie przez upały i niemożliwą do wytrzymania temperaturę w miejscu pracy, drugie natomiast wiązało się z byciem sobie samemu na włościach i jedzeniu tego, na co aktualnie ma się ochotę. A raczej piciu, bo przez większość tych ciepłych dni jedynie napitki przechodziły mi przez gardło. Choć przez najbliższy tydzień nie zanosi się na falę upałów, może dzisiejszy post przypadnie Wam do gustu (i gardeł) :)

Pierwsze smoothie było odważnym eksperymentem. Nie miksowałam nigdy wcześniej warzyw, jednak wizja dobrodziejstw zgromadzonych w szpinaku (dotychczas spożywanym jedynie w formie przetworzonej w tarcie serowej) przekonała mnie do jego zmieszania z ananasem i mleczkiem kokosowym. W założeniu takie zielone malibu bez alkoholu. W praktyce zielona breja smakująca tak wytrawnie, że te 4-5 szklanek, które mi wyszły, męczyłam chyba 2 godziny, przegryzając smażonymi na bieżąco placuszkami kokosowymi..


Nie wiem co poszło nie tak. Za dużo szpinaku, za mało ananasa? Żeby było ciekawiej, mikstura wywołała u mnie wzmożenie diurezy do tego stopnia, że rozważałam pampersa do pracy, bo przecież nie dam rady latać do kibla do 10 min :D

~~~~~
Za drugim razem postawiłam już tylko na owoce. Do miksera powędrowało mango, gruszki, sok pomarańczowy i sok z limetki. Dość nieufnie zabierałam się do tej energetycznie żółtej brei, okazało się, zupełnie niepotrzebnie - smakowało wyśmienicie! Mężczyzna orzekł, że za dużo gruszkę czuć, ale kwestia proporcji zawsze jest rzeczą indywidualną i nic nie stoi na przeszkodzie, by dać o jedną mniej lub wcale.


~~~~~
Ostatnia propozycja trąca trochę sprzątaniem lodówki - musiałam coś zrobić z tą resztą szpinaku. Postanowiłam zabić jego smak bananem. I resztką ananasa. I zabłąkaną pomarańczą. I nawet się udało :) Miks wyszedł dość gęsty, zdominowany bananem i dzięki temu w miarę przyswajalny. Nie sądzę, bym pokochała warzywne koktajle, ale raz na jakiś czas mogę sobie serwować taką breję dla podładowania witamin w organizmie.


Temat spożywania surowych warzyw dalej jest otwarty, więc jeśli macie sprawdzone (i w miarę smaczne ;p) pomysły na warzywne, czy warzywno-owocowe smoothies (czyt. smuty), podzielcie się, proszę :)

N.

8 komentarzy:

  1. Zajrzyj do mnie Natik, na www.martynaleser.blogspot.no . W dwóch ostatnich notkach mam przepisy na zielone koktajle. Ja oprócz szpinaku dodaję też awokado (bardzo zdrowe) i koniecznie daktyle, które słodzą całość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki, spróbuję :) Generalnie chyba muszę zabijać smak zieleniny bananem i będzie dobrze.

      Usuń
  2. Mi też ten szpinak w koktajlach nie podchodzi, jest jeszcze znośny w połączeniu z dużą ilością pomarańczy - nie czuć go wtedy tak bardzo. Jarmuż jest dużo lepszy, ma podobne właściwości, a smak bardzo delikatny. Świeży trudno znaleźć, ale poszukaj mrożonego - też się nadaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś czas temu kupiłam w Biedrze jarmuż i zrobiłam sobie chipsy - super były! :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie próbowałam jeszcze nigdy szpinaku w smoothie, może kiedyś się skuszę. Mi bardzo smakuje połączenie buraka z bananem i jabłkiem, ale najbardziej lubię bananowo-truskawkowe miksy, lub same truskawki z jogurtem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już kilkakrotnie o koktajlach ze szpinakiem, które są podobno wyśmienite,ale jakoś nie potrafię się przekonać do tych połczeń, pomimo,że szpinak w jego naturalnej postaci bardzo lubię :) zdecydowanie moimi faworytami są połączenia owocowe : truskawka- banan, mango-ananas, czy brzoskwinia-kiwi :)

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam jakoś mocno za szpinakiem, lubię z toną sera w tarcie, ewentualnie w sałatach. Niestety w koktajlach zupełnie mi nie wchodzi ;p

      Usuń