sobota, 31 maja 2014

Bez telefonu


Wybrałam się wczoraj do stomatologa.
Nie, nie podjęłam tej męskiej decyzji sama - zmobilizowała mnie plomba, która czwartkowym wieczorem opuściła przytulne i ciepłe wnętrze mej jamy ustnej, zostawiając czarną dziurę wiodącą wprost między zwoje mózgowe. Brr. Żeby było mi prościej, mój dotychczasowy stomatolog odmówił mi pomocy przez najbliższy...tydzień, więc zmuszona byłam poszukać nowego.

I tak, ogólny strach przed panami z wiertłami w okolicach moich ust, strach przed infekcją czarnej dziury, strach przed kolejnym partaczem, którym może się okazać nowy stomatolog oraz strach przed rachunkiem za te przyjemnostki, spowodowały, że opuściłam dom w stanie tak dużego napięcia, iż zapomniałam wziąć ze sobą telefon.

Zafundowałam sobie tym samym dodatkowy kocioł myślowy. Z jednej strony chwilowe zerwanie się ze smyczy dało mi możliwość zauważenia świata wkoło mnie - jak posunęły się prace drogowe w okolicy, jakim tramwajem w ogóle jadę, że muszę wyczyścić baleriny, bo mam swoszowickie błoto na podeszwie itd. I takie uczucie lekkości - zero telefonów, zero maili, zero fejsa i wiadomości. 

Jednak co chwila macałam się po kieszeni i zastygałam w przerażeniu, że zgubiłam telefon. Potem naszła mnie myśl, że może akurat matka/ojciec/mężczyzna postanowią do mnie zadzwonić, ja nie będę odbierać przez jakiś czas (kij wie jak długo będę u dentysty) i nim wrócę do domu pół miasta będzie mnie szukało :D Żałowałam też, że nie mogę posłuchać muzyki, ani włączyć endomondo (skoro już idę z buta, to czemu by tego nie zapisać). Jednak najbardziej irytowało mnie, że nie wiem która godzina..

Nasze elektroniczne smycze są niezwykle wielofunkcyjne, dają tyle możliwości, które traktujemy już jak normę, że nie wyobrażam sobie spędzać dnia bez telefonu na własne życzenie. I jednocześnie podziwiam i zazdroszczę osobom, które o tym, że zapomniały komórki orientują się dopiero wieczorem po powrocie do domu :)

A jednocześnie mam świadomość, że przecież jeszcze nie tak dawno nie było smartfonów, komórka służyła tylko do dzwonienia, a ludzkość jakoś istniała. I jakoś dziwnie się czuję z tym swoim uzależnieniem od telefonu. Też tak macie? Jak to było, gdy ostatnim razem wyrwaliście się w świat bez smyczy?

N.

6 komentarzy:

  1. dzień bez telefonu.... dzień bez aplikacji Mobile MPK... dzień z możliwością z utknięcia w Pcimiu Dolnym, bo autobus zmienił trasę... NIE! :D
    Raz tak wyszłam, to było straszne. Nosze zegark, więc godzina byla, ale jakoś pusto do tego... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie noszę zegarka, bo siara psuje. Wracając od stomatologa podjechałam jeden przystanek autobusem tylko po to, by zobaczyć na kasowniku godzinę :D

      Usuń
  2. Ja pierwszy telefon komórkowy posiadałam w wieku 20 lat i wysyłałam 10 smsów na miesiąc. Da się :)

    p.s. teraz nie jest tak minimalistycznie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie telefon pojawił się w szóstej klasie podstawówki i statystyki miałam podobne, głównie ze względu na brak kasy na doładowania (bo ile można gadać/smsować za 5zł ;p) oraz tego, że nie było do kogo pisać, bo znajomi komórek nie mieli :)

      Usuń
  3. To jest właśnie dziwne. Czasem skoczę do sklepu zostawiając telefon w domu. Trwa to dosłownie 10-15 minut, a ja już się denerwuję, że ktoś do mnie zadzwoni, że nie wiem która godzina i że akurat teraz chciałabym coś zrobić na smartphonie. Trochę uzależniliśmy się od gadżetów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Każda z tych czynności mogłaby poczekać, gdy np. jesteś w łazience i nic by się nie stało. Ale zakupy robi się 2x szybciej, bo w domu czeka telefon :D

      Usuń