sobota, 9 listopada 2013

Rozrywka w październiku

Minął już pierwszy tydzień listopada, a ja ociągam się z publikacją tego posta. Wracam z pracy i jestem trupem, przeziębiłam się, więc jestem podwójnym trupem (i zombie) i tak sobie leżę i dogorywam, więc dlaczego nie dokończyć tych kilku zdań? :>
Zatem książki i filmy października!


Na pierwszy ogień idą Historie miłosne Schmitt'a, zaczęte chwilę przed obroną, a skończone już w październiku. To zbiór kilku opowieści, w większości o tragicznej miłości. Pierwsze opowiadanie, które zapadło mi w pamięć, dotyczyło pisarza, który poszukiwał ukojenia po rozstaniu, zmieniając otoczenie i natrafił na ciekawe wspomnienia kobiety, u której mieszkał. Fragment o bakłażanie w melonach wrzuciłam na Instagram - czytając ową księgę historii miłosnych umierałam ze śmiechu i zawstydzenia bezpośredniością autora ;p Drugą zapamiętaną historią jest ta o kobiecie, tak bardzo zafiksowanej na punkcie domniemanej zdrady jej męża, że postanawia zrzucić go z alpejskich skał.
Książka jest nieco dołująca, ale jak wszystko spod pióra Schmitt'a, gorąco polecam.

Następnie zabrałam się za polecaną przez którąś z Czytelniczek pozycję - Dziewczyna z sąsiedztwa Jack'a Ketchum'a. Matko z córką! Jakiś czas temu pisałam, że zdenerwował mnie spoiler Kinga w przedmowie - później okazało się, że to co wygadał, było niczym w porównaniu z tym, z czym przychodzi się zmierzyć czytelnikowi w tej książce. Niektóre sceny były tak obrzydliwe, że nawet mnie mdliło. Jednocześnie tego nie da się przestać czytać. Książka jest napisana tak dobrze, że wręcz czułam przymus jej dokończenia, jednocześnie zastanawiając się, co jest ze mną nie w porządku, że jak zafascynowana śledzę kolejne tortury zadawane dziecku. Ciągnie się za mną to przemyślenie, jak smród po gaciach..

O Arytmii uczuć już wspominałam i w sumie niewiele się od tamtej notki zmieniło. Lubię książki prowokujące przemyślenia, a podczas lektury tej co rusz łapałam się na ocenianiu życia i postępków Wiśniewskiego, by za moment uśmiechnąć się do siebie i rzec: przyganiał kocioł garnkowi :)

Jak na kogoś, kto miał w październiku więcej wolnego czasu (ha ha ha), to niewiele oglądałam. Miałam zamiar nadrobić Mad Mena i inne seriale, może wkręcić się w jakiś inny. Tymczasem filmowo wyszło na to samo, co we wrześniu :)


Po seansie Blue Jasmine, Mężczyzna postanowił zapoznać się ze starszymi filmami Woody'ego Allena, więc któregoś wieczoru zasiedliśmy do Wszystko gra. Historia pewnego faceta, który dostaje pracę w ekskluzywnym klubie tenisowym, tam poznaje drugiego faceta, potem całą jego rodzinę z siostrą i narzeczoną tego faceta włącznie. Z siostrą się hajta, z niedoszłą narzeczoną bzyka i próbuje żyć w ten sposób :) Sprawy, jak zawsze, w końcu się komplikują, a nasz bohater szuka rozwiązania. I dopiero przygotowania do tego rozwiązania uświadamiają mi, że już widziałam ten film..

Kolejne podejście do Allena miało miejsce w podróży do i z Warszawy. Poznasz przystojnego bruneta to film, w którym dużo się dzieje z miłosnego punktu widzenia, ludzie lecą na siebie w dość zaskakujących kombinacjach. I choć film mi się podobał, nie jestem do końca pewna, czy zrozumiałam o co w nim chodzi ;p

I na koniec seans, na który wydłubali mnie z domu Rodzice - Ambassada. Przed seansem Mama sprawdzała recenzje (ja tego nie robię, staram się też nie oglądać zapowiedzi) i zapowiadało się na kichę, ale chyba chęć zobaczenia Więckiewicza jako Hitlera była silniejsza i wraz z wujostwem do kina dotarliśmy. Podsumuję ten film krótko: nie wiem, czy to miała być komedia, czy parodia aktorstwa, ale nie udało się ani jedno, ani drugie. 

Liczę, że listopad przyniesie mi więcej rozrywek, choć na razie próbuje pogodzić resztę mojego życia z dość wyczerpującą fizycznie pracą - i średnio mi to wychodzi. Właściwie to wcale, może jak mi ten katar przejdzie, bo na razie każdy mój dzień wygląda tak samo: praca - zdychanie - obiad - zdychanie - kolacja - zdychanie przez sen :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz