niedziela, 17 listopada 2013

Lunch box #1

Jestem leniem, takim do kwadratu. Piszę tego posta od kilku dni i ciągle coś staje mi na przeszkodzie, a to katar, to znów wymyślam sobie zmiany na blogu i dłubię w kodzie zamiast skasować go i pisać od zera, ewentualnie nie chce mi się zgrać zdjęć z komórki na kompa.. zgubi mnie kiedyś ten stan! 

Zapełniania mojego smutnego lunch boxa nie zaprzestałam chyba tylko z jednego powodu - bardziej niż leniwa jestem wiecznie głodna ;p Choć jak przypuszczałam, zapału do przygotowywania dań na następny dzień starczyło mi tylko na tydzień. No, prawie.

Dnia pierwszego syciłam się ambitne - ma być mięcho, ma być warzywo, a wszystko dostojnie spocząć w placku tortilli.

- tortilla (Biedronka rlz)
- sos koperkowy - le dwie łyżki jogurtu naturalnego z ile-się-wyskrobie-ze-słoikczka mrożonego koperku oraz sól do smaku. Gdyby nie praca z ludźmi, walnęłabym czosnkowy.
- pokutujące w lodówce liście sałaty lodowej
- pół ogórka, po 1/4 papryki czerwonej i żółtej - kroimy w słupki, inaczej będą wypadać z zawijasa podczas konsumpcji ;]
- istota dania - kurczak - cyc marynowany nocą w oliwie ze szczyptą przyprawy hucznie zwanej kebab, następnie rankiem podsmażony i pokrojony w paski. Om nom. 

Czas przygotowania: nieco długi, na raty, najlepiej mieć kompana, bo zostaje dużo składników.
Czy sycące: a, owszem :D
Czy smaczne: jadłabym ponownie!

Następnego dnia postawiłam na sprzątanie lodówki. Nie lubię, gdy jedzenie się marnuje, a po cmentarnych gołąbkach pokutował jeszcze ryż z kaszą. No, i warzywa i reszta piersi :>

- ryż z kaszą (co im liścia kapusty brakło ;p)
- kurczak, tym razem marynowany w oliwie i curry, mmm ^^
- papryka i ogórek
- sos sojowy (fantazja mnie poniosła..)

Czas przygotowania: samo mieszanie trwa sekundy, ale trzeba wcześniej zamarynować mięso.
Czy sycące: ja się najadłam, ale obżarstwa nie było.
Czy smaczne: hmm, nie.

Na środę Mama kupiła mi mix sałat. Był to bardzo dobry pretekst do skombinowania jakieś zieleniny. By nadać jej nieco mocy sycących, w ruch poszedł tuńczyk, ugotowane na twardo jaja oraz pomidor.

Czas przygotowania: widać, że coraz bardziej mi się nie chce rano wstawać i kombinować ;p
Czy sycące: tuńczyk jest dla mnie zdradliwy - po zjedzeniu niby byłam pełna, ale godzinę później już podjadałam czekoladę, bo opadałam z sił. Także przy pracy fizycznej - to za mało.
Czy smaczne: oj, tak, same ulubione składniki, to musiało być dobre :)



Czwartego dnia nastąpił powrót do tortilli oraz resztek :) Mix sałat, tuńczyk, resztki sałatki z obiadu - wszystko, co wpadło w ręce me! Najlepsze, że ugotowałam też doń jajko na twardo i zapomniałam o nim..

Czas przygotowywania: kilka minut, tylko trzeba mieć resztki w lodówce ;p
Czy sycące: tak, tym razem się najadłam i nie byłam głodna 2h później.
Czy smaczne: odrobinę zbyt mdłe przydałby się jakiś mocno doprawiony sos, ale bałam się, że przemoknie mi placek (w końcu czeka kilka godzin na konsumpcje)
A tu widać już totalny brak weny! ;D Czwartkowy wieczór upłynął mi pod znakiem umierania na przeziębienie i panicznych prób postawienia się na nogi (jakoś trzeba przeżyć jeszcze piątek!), więc o wykwintnych zakąskach na lunch kolejnego dnia nie miałam już siły. W piątek więc zmontowałam kanapkę. Potwarz.

- 2 kromki chleba obecnego w domu
- sałata
- plaster jakieś szynki/kiełbasy (tak, zjadłam mięso w piątek, będę się smażyć w piekle)
- camembert z orzechami

Czas przygotowania: 2-3 min?
Czy sycące: nie wiem, byłam tak zasmarkana i nafaszerowana lekami przez cały dzień, że nawet nie czułam głodu. Ale zwykle kanapka na 7,5h pracy to mało :)
Czy smaczne: smaku też nie czułam, ale pewnie smaczne ;p

Tak wyglądał mój pierwszy tydzień pracy od strony kulinarnej. W tym tygodniu było jeszcze bardziej sztampowo - kanapka za kanapką, jogurty, tony czekolady i napoje energetyczne. Mam nadzieje, że proces adaptacji mojego organizmu do wysiłku fizycznego w pracy rychło się zakończy i odzyskam nieco energii. Już mnie irytuje wieczne zmęczenie, katar i bolący kręgosłup. Bo jak tu myśleć o dobrym jedzeniu, gdy głównie leży się na środku pokoju i smarka? :D

4 komentarze:

  1. najlepiej te tortille wyglądaja, jadłoby się *_*
    A jakieś mikrofali (haha...) niestety nie ma, nie ? W sumie możnaby jeszcze takiego pseudoburgera zrobić :P moaburger style 8)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mikro, ale na sali gimnastycznej, a szkoda mi moich 20 min na latanie między piętrami (poza tym staff z gimnastycznej w czasie mojej przerwy jest już dawno po swojej i chyba musiałabym się podzielić ;p)

      Juto testuje, czy da się zjeść tortellini na zimno ;p

      Usuń
  2. dzięki, kupiłam dziś tortille własnie:D

    OdpowiedzUsuń