środa, 26 czerwca 2013

Czy ta kabina jest wolna?

Jak się człowiekowi kończą pomysły na notki, to warto wyjść z domu. Tym bardziej, że celem było skompletowanie stroju na obronę, a środkiem - wizyta w galerii (i to nie jednej..). Ponieważ sezon na SALE właśnie ruszył, więc materiał na posta zebrał się znacznie szybciej, niż ten do magisterki ;p


Ze strony pracowników sklepu

1. Olewanie klienta
Gdy do każdego sklepu rzucą SALE, niczym mięso w osiedlowym w '89, natężenie klienta na metr kwadratowy wzrasta w na tyle zaskakującym tempie, że jeszcze żaden pracodawca nie połapał się, że na ten czas warto zatrudnić dodatkowych pracowników, by jakoś wyjść z twarzą z tej opresji. W mojej opinii nie ma gorszej sytuacji, niż utrata zaufania klienta, który pół godziny dopraszał się o inny numer spódnicy, podczas gdy pani ekspedientka była zajęta arcy-ważnym myciem podłogi.. (albo odwieszaniem numerków)

2. Rzep u ogona
Wyjdzie, że sama nie wiem czego chcę. Ale z pewnością nie chcę, by ekspedientka rzucała się na mnie ze swoim dzień dobry jeszcze przy bramkach, nawijała jakie to super promocja dziś na mnie czeka, ledwie podejdę do wieszaka, a już mi szuka numeru (oczywiście zaniesie do kabiny i nawet nie wiem, co będę mierzyć..), dobierze do danej szmatki 100tys dodatków, wlezie do kabiny i rzuci komplementem, nawet jeśli widzę, że coś na mnie wybitnie nie leży. Wszystko, byle klient kupił!

Ze strony innych zakupoholiczek

3. Czy ta kabina jest wolna?
To jakaś nowa plaga. Przebieram się w mój przyszły kostium na obronę, wypełzam z mej kabiny, by spojrzeć na siebie w normalnym świetle i większym lustrze. Zaraz podlatuje do mnie jakieś dziewczę z pytaniem: Czy tak kabina jest wolna? Progres moich odpowiedzi (bo wczorajszych lasek tego typu spotkałam z dziesięć!): 
- Nie. 
- Nie, zajęta. 
- Nie, ja tam się przebieram. 
- A jak pani myśli?
- Wolna, proszę się nie przestraszyć moich ubrań i torebki w środku.
- Oczywiście, że tak, w swoje normalne ciuchy przebiorę się przy wszystkich, a pani niech już tam wskoczy!
Czy tak trudno ogarnąć, że jeśli ktoś wyłazi zza kotarki (pozostawiając ją zasłoniętą, co jak dla mnie wystarczy do zasygnalizowania, że kabina jest zajęta..), w ciuchach z których wiszą metki, w moim przypadku były to kostiumy, czy spódnice z żakietami, dość eleganckie, do tego bez torebki, to prawdopodobnie nie skończył jeszcze przebierania? 

4. Lenistwo tudzież chamstwo
Wchodzę do kabiny, a tam sterta ciuchów po poprzedniczce. Nie ma to jak nabrać 100 sztuk ze sobą, rozwalić w kabinie i wyjść, bo przecież odnieść to 5m dalej na podstawiony wieszak jest poniżej godności wielu kobiet. Wygrałyście życie, mówię wam!

5. Ściany mają uszy - o ile są..
Taka sytuacja przytrafiła mi się raz i zostałam obgadana dość pozytywnie, więc zamieszczam ten punkt raczej ku przestrodze, niż jako upust jadu. Pamiętajcie, że kawałek materiału, czy drzwi kabiny nie stanowią bariery dźwiękoszczelnej, więc jak chcecie obgadać osobę, która właśnie prezentowała się światu i najbliższym w nowej kreacji, zróbcie to na migi lub po opuszczeniu sklepu ;]

Ze strony naszych towarzyszy

6. Ukarany facet
Ja swojego nie torturuje i nie ciągam po sklepach w poszukiwaniu ciuchów, ale jak widzę te umęczone twarze towarzyszy innych kobiet, to mi ich szkoda - kobiet, oczywiście ;p Przymierzasz kiecę, która leży idealnie, co w moim przypadku zdarza się raz na milion, chcesz się pokazać facetowi, widzisz jego krzywy ryj i cała magia pryska. Tak, kochanie, śliczna, jak sto poprzednich..

Jeśli macie inne ciekawe przykłady ze sklepowych przymierzalni, to chętnie poczytam!


5 komentarzy:

  1. Hahah krzywy ryj i "czy ta kabina jest wolna" mnie rozsmieszyly :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzywy oczywiście od grymasu umęczenia, nie że brzydki, czy coś ;p

      Usuń
  2. Ostatnio pan rozdający numerki (takie, co mówią ile rzeczy masz ze sobą), jak moja siostra wchodziła do przymierzalni gadał przez telefon i nie zwracał na nią uwagi, chociaż dobre pięć minut stała i czekała, a jak się wkurzyła i ruszyła w stronę kabiny to kazał jej wrócić, bo przecież on jej musi dać numerek! A jak chwilę później chciałam podać jej jeszcze jedne spodnie (byłam z wózkiem dziecięcym) i wzięłam numerek to mi te spodnie zabrał i kompletnie nie docierało do niego, że chcę jej podać spodnie i drugi numerek i wyjść, tylko gadał w kółko, że nie mogę stać z wózkiem w przejściu... Bardzo był rozgarnięty.

    Twoje odpowiedzi na pytanie "czy ta kabina jest wolna" porażają :) Leżę i kwiczę ze śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kiedyś przytrzymało dziewczę od numerków, bo mi się ciuchy rozmnożyły w przymierzalni (mama mi doniosła, a nikt nie zwrócił na to uwagi) i tłumacz takiej, że przecież jak jest nadmiar, to jeszcze nic się nie stało :)

      W TK Maxx ostatnio nie chcieli mnie wpuścić do przymierzalni (tam to dopiero mają rytuał - biorą rzeczy, oglądają, sprawdzają, czy nic nie wnosisz, numerek, w prawo albo w lewo, masakra..), bo na bluzce, którą chciałam zmierzyć była metka z ceną w euro.. Więc nie mogę zmierzyć, bo jak to tak bez wiedzy, ile kosztuje!? :D Obsługa dzwoniła do kas, by przeliczyli ile to jest 9.99 euro na PLN. Komedia.
      A bluzka okazała się za duża, więc i tak jej nie kupiłam.

      Usuń