środa, 5 czerwca 2013

Bydło, trzoda i reszta przyszłych absolwentów

Wtorek, godzina 18.00, akademiki.
Z okazji sobotniej uroczystości, hucznie zwanej Absolutorium, miałam wątpliwą przyjemność odbierać wczoraj togę i biret. Umówiłam się z D., wchodzimy do środka, a tam już tłum ludzi stoi, siedzi, myślę - spoko, mam całą wieczność...
Nagle stado przypomniało sobie, że szaty rozdają w sali 6 i jak się nie zerwą! Podchodzimy z D. i napotkaną w tłumie K. w stronę owej salki, ustawiając się za osobami, które są przed nami. I git.

Ale krowy, które opasłe swe cielska rozsadziły po okolicznych parapetach, a z racji gabarytów zwlec się szybko nie mogły, krzyk z końca kolejki podniosły, że ONE BYŁY PIERWSZE! Nie szkodzi, że nie tam, gdzie trzeba, ważne, by mielić ozorem i przetoczyć się na początek.
Walka ta była z góry przegrana. Moje marne 56kg nie było w stanie utrzymać pięciu niewiast, na oko po 150kg każda, więc przedarły się te matrony na początek i furkają, jakby wygrały życie. Bo one takie poważne panie piguły*!

W kolejce zafalowało. Pojawiła się następna, pechowo dla niej, mniejszych gabarytów kozica. Bo ona była przed 18, ale cofnęła się do pokoju i ktoś tam z przodu zajmuje jej kolejkę i w ogóle! Dziewczę za mną próbowało humanitarnie wytłumaczyć jej, że nie przejdzie dalej, bo nie, ale dopiero moja wyrwana spod wątroby kurwa usadziła fikającą w ciszy. Strasznie mi głupio, że aż tak mnie poniosło, ale staranowanie przez ciężkie krowy sprzed kilku minut spowodowało, że mój krwiobieg zdominowała adrenalina. Tłum zgodnie przyznał, że nie ma takiego wpychania się. Koniec frajerstwa. Biedne cielaki musiały stać na szarym końcu.

Po godzinie zmagań w końcu dotarłam do sali nr 6, pożyczyłam togę, dostałam biret. Przymierzyłyśmy z D. nasze nakrycia głowy i zgodnie buchnęłyśmy śmiechem :) Widok nieprzeciętny! W drodze do domu naszła mnie refleksja: jeśli to, z czym dziś miałam okazję obcować, jest przyszłością polskiej służby zdrowia, to ja pierdykam, emigrujcie...


* najbardziej pchały się panie, które zapewne w toku swojej pracy zawodowej zostały zmuszone do podniesienia swoich kwalifikacji do poziomu co najmniej magistra. Wiek: 40+, waga: 100+, ból dupy: 1 000 000+. To kobiety, którym wydaje się, że jeśli są starsze ode mnie i pracują, to już są lepsze i w kolejce stać nie muszą, wszak starszym się ustępuje, prawda? 


EDIT: Zapomniałam się pochwalić: marketing: 5.0 - dziękuje, jestę marketingowcę ^^

4 komentarze:

  1. Ale miałyście piękne birety! :-))))
    I jaką przeprawę z Paniami.... brrrr
    Ale, najważniejsze - gratuluję! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, jeszcze nie ;p
      Absolutorium jest w sobotę i to raczej uroczystość symboliczna, bo sesja dopiero się zacznie, a mnie do obrony jeszcze ho, ho! :)

      Usuń
  2. maketingę!! ciesze sie że sie z tym uporałaś :3
    a o trzodzie i emigracjach mi nawet nie mów -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracając wczoraj z Jackiem z fascynujących zajęć z prawa [sic!], doszliśmy do wniosku, że ta uczelnia nas zniszczyła - przyszliśmy, tacy młodzi, wiadomo - naiwni, ale też pełni ambicji i entuzjazmu. Głodni wiedzy, ciekawi świata. Po pięciu latach wychodzimy zdegustowani postawą naszych mentorów, cyniczni, stroniący od ludzi i ich dziwacznych zachowań. Coś poszło nie tak :D

      Usuń