Powróćmy na chwilę myślami do października. Na tydzień przed półmaratonem startowałam w biegu organizowanym przez moją Alma Mater. Bez konkretnego planu, bez ścigania się, bez walki o życiówkę. Jak może kojarzycie, był to czas, gdy wychodziłam z choroby, a na starcie stanęłam tylko z sentymentu.
W asyście Mężczyzny stawiłam się w biurze zawodów, gdzie odstawszy swoje (i robiąc sobie podśmiechujki z nieogaru tam panującego ;p) odebrałam pakiet. Czas już mocno naglił, a tu trzeba się przebrać i cofnąć na start. Wskoczyłam w uroczą koszulkę, zrobiłam depozyt z Mężczyzny i dołączyłam do rozgrzewki.
Biegło mi się... opornie. Ruszyłam ciut za szybko, lekko zwolniłam i.. zebrałam opierdol od dawnego trenera :D Więc znów biegłam ciut za szybko (do momentu aż prawdopodobnie wybiegłam z zasięgu jego wzroku). Jak zawsze przy takim szarpaniu, najwolniej pokonałam czwarty kilometr. Tam też czułam, że głowa chce mocniej, serce też daje radę, ale mięśnie sflaczały od tego leżenia w łóżku. Próbowałam ścigać się na ostatnich metrach z jakąś laską, ale miałam taki beton w butach, że ledwie utrzymałam jej tempo :D
Na metę wbiegłam z czasem netto: 00:26:06, co początkowo przyjęłam z niemym facepalmem, ale kolejne dane płynące z zegarka wyraźnie poprawiły mi humor. Średnie tętno poniżej 190 uderzeń, maksymalne poniżej 200! Niewątpliwie wracałam do żywych. Po zawodach odbyła się dekoracja zwycięzców (kategorie mniej więcej jak w Swoszo) i losowanie fantów. Nawet słońce próbowało się przedrzeć przez chmury.
Podsumowując, bieg jak wiele innych, pewnie gdyby nie znajome twarze wkoło nie różniłby się niczym od regularnego parkrun'a (no, może pakietem startowym ;p), ale jak wspomniałam na początku, mam ogromny sentyment do tej sportowej części uniwersyteckiej kadry. I jak zdrowie pozwoli, w kolejnej edycji też wystartuję :)
N.
fot. Agnieszka Łapczuk-Krygier |
Podsumowując, bieg jak wiele innych, pewnie gdyby nie znajome twarze wkoło nie różniłby się niczym od regularnego parkrun'a (no, może pakietem startowym ;p), ale jak wspomniałam na początku, mam ogromny sentyment do tej sportowej części uniwersyteckiej kadry. I jak zdrowie pozwoli, w kolejnej edycji też wystartuję :)
N.
Zastanawiałam się i zastanawiałam co to za bieg.. dopiero jak napisałaś na końcu o parkrunie zrozumiałam :D
OdpowiedzUsuń