niedziela, 15 listopada 2015

Bieg 5 na dobry początek


Powróćmy na chwilę myślami do października. Na tydzień przed półmaratonem startowałam w biegu organizowanym przez moją Alma Mater. Bez konkretnego planu, bez ścigania się, bez walki o życiówkę. Jak może kojarzycie, był to czas, gdy wychodziłam z choroby, a na starcie stanęłam tylko z sentymentu. 

W asyście Mężczyzny stawiłam się w biurze zawodów, gdzie odstawszy swoje (i robiąc sobie podśmiechujki z nieogaru tam panującego ;p) odebrałam pakiet. Czas już mocno naglił, a tu trzeba się przebrać i cofnąć na start. Wskoczyłam w uroczą koszulkę, zrobiłam depozyt z Mężczyzny i dołączyłam do rozgrzewki.

Balerina mode:on :) fot. Agnieszka Łapczuk-Krygier

Biegło mi się... opornie. Ruszyłam ciut za szybko, lekko zwolniłam i.. zebrałam opierdol od dawnego trenera :D Więc znów biegłam ciut za szybko (do momentu aż prawdopodobnie wybiegłam z zasięgu jego wzroku). Jak zawsze przy takim szarpaniu, najwolniej pokonałam czwarty kilometr. Tam też czułam, że głowa chce mocniej, serce też daje radę, ale mięśnie sflaczały od tego leżenia w łóżku. Próbowałam ścigać się na ostatnich metrach z jakąś laską, ale miałam taki beton w butach, że ledwie utrzymałam jej tempo :D 

Na metę wbiegłam z czasem netto: 00:26:06, co początkowo przyjęłam z niemym facepalmem, ale kolejne dane płynące z zegarka wyraźnie poprawiły mi humor. Średnie tętno poniżej 190 uderzeń, maksymalne poniżej 200! Niewątpliwie wracałam do żywych. Po zawodach odbyła się dekoracja zwycięzców (kategorie mniej więcej jak w Swoszo) i losowanie fantów. Nawet słońce próbowało się przedrzeć przez chmury.

fot. Agnieszka Łapczuk-Krygier

Podsumowując, bieg jak wiele innych, pewnie gdyby nie znajome twarze wkoło nie różniłby się niczym od regularnego parkrun'a (no, może pakietem startowym ;p), ale jak wspomniałam na początku, mam ogromny sentyment do tej sportowej części uniwersyteckiej kadry. I jak zdrowie pozwoli, w kolejnej edycji też wystartuję :)

N. 

1 komentarz:

  1. Zastanawiałam się i zastanawiałam co to za bieg.. dopiero jak napisałaś na końcu o parkrunie zrozumiałam :D

    OdpowiedzUsuń