wtorek, 6 października 2015

"Mnie chodzi o młodych"


Enta godzina pracy. Opadam ciężko na krzesło i nieco zmąconym przez leki umysłem próbuję ogarnąć lecące w radiu wiadomości. Dla przeciwwagi ochów i achów nad podpisaniem przez Prezydenta ustawy antysmogowej pojawia się głos oburzenia kogoś tam, że 3 lata na zabieg oczekiwać musi. 

Tym kimś jest nie byle kto, a trener kadry lekkoatletycznej. Jak to pięknie w eterze podali, szereg jego zasług i pieniędzy wtłoczonych w państwo polskie nie powinny skazywać go na taki los. Doczytałam potem w internetach, że wspomniany miał na myśli raczej obligatoryjne wspomaganie służby zdrowia, która teraz zmusza go do sfinansowania sobie samemu zabiegu lub odczekaniu tych 3 lat i ryzykowania utraty wzroku. I że to wina Tuska.

Swoją drogą nawiązanie do polityki PO jako przyczynku sytuacji, która ma teraz miejsce w ochronie (nie służbie) zdrowia jest chyba średnio trafne. Czy to był pomysł Platformy, by zlikwidować kasy chorych? A może NFZ to obietnica wyborcza SLD? :>

Abstrahując od polityki, sensowności Funduszu i kolejek, które mamy na zabiegi - czym Pan Trener różni się od Szarego Nowaka? Wspomina o 45 latach pracy, o dwóch etatach, o płaconych składkach zdrowotnych. Czyli robił dokładnie to samo, co większość z nas. Pracuje, płaci, próbuje związać koniec z końcem, a gdy przychodzi jego koniec, skarży się, że jeszcze musi sam sobie trumnę zbić. Dokładnie tak samo, jak Pan Trener, robionych w konia jest codziennie miliony osób. Być może po medialnej interwencji dla Pana Trenera znajdzie się bliższy termin, być może fani z fejsa zrobią zrzutkę na zabieg. Tylko, czy cokolwiek to zmieni dla tłumu Szarych Nowaków? Nie. Młodzi nie będą mieć lepiej, niezależnie od ilości jadu skierowanego w obecnie rządzących. Ni zasług, czy masy forsy. 

Mam wątpliwość, czy ta cała akcja ma cokolwiek wspólnego z walką o lepsze jutro polskiego społeczeństwa. O widoki na przyszłość dla Pana Trenera - może tak. Wszak przysłużył się dla kraju, nie to co Szary Nowak.

N.

2 komentarze:

  1. Może akcja nie uratuje wszystkich, ale moim zdaniem to pozytywny znak i ludzi warto zachęcać, żeby walczyli o swoje. Ja może na tym nie skorzystam, ale jeśli komuś to pomoże, to super, poza tym taka bardziej "znana" osoba może czasem pomóc przetrzeć szlaki innym, ale wtedy taka grupa Szarych Nowaków musiałaby pokazać, co im się nie podoba i zrobić to głośno :) Wydaje mi się, że w Polsce trzeba walczyć z podejściem "to i tak nic nie da, więc lepiej siedzieć cicho i odczekać swoje", "nic się nie da zrobić", "a po co mi to". Trzeba raczej zachęcać ludzi do głośnego mówienia o tym, co myślą, do wyrażania niezadowolenia w sposób aktywny, a nie tylko do marudzenia pod nosem wśród znajomych i rodziny (bo to faktycznie "nic nie da"). Zwalanie winy na konkretnego polityka czy partię może nie jest trafne, ale może akurat zmobilizuje to obecnie rządzących do rozpoczęcia jakichś zmian na lepsze? Może chociaż powoli coś zacznie się ruszać?
    Mieszkam w Berlinie, tutaj co tydzień jest jakaś demonstracja, mniejsza lub większa, ludzie mówią głośno to, o czym myślą, jeśli trzeba, robią zamieszanie. Czasem efektów brak, a czasem faktycznie działa to jako ostrzeżenie dla rządzących, że od ich decyzji w danej sprawie zależy to, czy ludzie zagłosują na nich w kolejnych wyborach. Kiedyś rząd niemiecki miał pomysł wprowadzenia opłat za studia - studenci przestali chodzić na zajęcia, zrobili ogromny szum, cały plan został zapomniany i do tej pory żadna partia nie odważyła się o tym wspomnieć, bo wiedzą, że tym samym pogrzebaliby swoje szanse na wygraną. W Polsce też powoli zaczyna się ruszać i mam nadzieję, że będziemy coraz bardziej aktywni społecznie i solidarni, i to nie tylko jednostki, bo wspólnym narzekaniem można dużo zdziałać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Trener nie zrobiłby nic, gdyby sprawa nie dotyczyła jego samego. Cały szum medialny zaczął się od bulwersu tegoż, że jak można potraktować wielkiego pana jak przeciętnego obywatela! Później zaczęło się tłumaczenie intencji i dopisywanie ideologii. Z własnego doświadczenia wiem, że człowiek walczący o swoje zdrowie, nieraz życie, nie ma czasu na majstrowanie ogólnopolskich akcji i protestów (spróbuj w Krk dostać pozwolenie na manifestacje...), bo włóczy się po kolejnych specjalistach/szpitalach, ewentualnie ciągnie trzeci etat, by uciułać na prywatne leczenie. Szczególnie, że nie ma żadnej gwarancji powodzenia swego protestu. Paradoksalnie jęczenie wśród znajomych może przynieść więcej korzyści - a nuż trafi się ktoś, kto kogoś zna i za skrzynkę gorzały popchnie wyżej w kolejce...

      Usuń