Jedyny plus mojego obecnego stanu (nie) zdrowia to przyoszczędzone, kosztem aktywności fizycznej i towarzyskiej, godziny do zagospodarowania. Mogę poczytać książkę. Mogę pomalować paznokcie. Mogę usiąść przed kompem i napisać drugą w tym tygodniu notkę.
W sierpniu zeszłego roku kupiłam buty w CCC. Spodobały mi się uwiecznione na zdjęciach baleriny od Lasockiego, skóra, przecena - wzięłam. Dopisałabym, że wygodne, ale co się namęczyłam, by je rozchodzić, to moje ;p Pohasałam w nich kilka dni i zrobiło się za zimno, więc wylądowały w pudełku. Kilka miesięcy później, w marcu, ochoczo wróciłam do hasania, jednak moja radość nie trwała długo - odpadł jeden z elementów ozdobnych.
Nie wiedząc za bardzo co począć, zabrałam buty i dowód zakupu do salonu w Bonarce. Pani przyjmująca moją reklamację na wstępie uprzedziła, że elementy ozdobne nie podlegają reklamacji. Ale reklamacje przyjęła. Wnioskowałam weń o naprawę obuwia - nie zwrot pieniędzy, nie nową parę.
Po ustawowych dwóch tygodniach dostałam SMSa, bym pocałowała się w rzyć, bo me roszczenia są bezpodstawne. Miałam odebrać swe pantofle po uprzednim telefonie, czy aby powróciły już do salonu od rzeczoznawcy. Dzwonię, buty są, git, jadę (na pełnej ku*wie). W salonie okazuje się, że nie, nie ma moich butów, widać ktoś mnie wprowadził w błąd <3
Po tygodniu przepychanek buty doszły. Pani nr 2 ruszyła na magazyn i po jakiś 20 min cała w skowronkach lokuje przede mną pudło jakieś 3x większe od tego, w którym oddawałam swe trzewiki i oznajmia, że kozaki zostały naprawione. Nie wiem jaką musiałam mieć minę, więc uchyliła wieka, a tam beżowe, ażurowe kozaczki na szpilce.
Gdy odzyskałam głos, poinformowałam panią nr 2, iż oddawałam baleriny i jeśli dobrze zrozumiałam zwrot pani roszczenia uznane zostały za niezasadne, chyba nie zostały naprawione. Pani nr 2 wczytała się głębiej w kartkę A4 z reklamacją i przyznała mi rację - coś tu nie gra. Kolejna niezwykle kompetentna osoba przydzieliła ten sam numer reklamacyjny dwóm parom obuwia. Po kolejnych 20 min oczekiwania pani nr 2 wróciła, już nie w skowronkach, ale burzy gradowej i zarzuciła mnie makulaturą z uzasadnieniami. Z pisma od rzeczoznawcy dowiedziałam się, co robiłam z obuwiem, że jest w takim stanie, w jakim jest i że to moja wina i mam się bujać. Wiecie już, że nienawidzę spóźnionych i kłamiących pacjentów. Jest jednak coś, co wku*wia mnie dużo mocniej - gdy ktoś mówi mi co myślę, co robiłam i wmawia czyny lub sytuacje, których autorką nie byłam. Teraz, gdy patrzę na to pismo, zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - jakim cudem rzeczoznawca otrzymał moje buty (ponoć w Warszawie przesiaduje, stamtąd też wracały zawsze moje buty) i ocenił już na drugi dzień po złożeniu reklamacji?
Wychodząc z salonu spytałam tylko, ile mam czasu na odwołanie się. Dwa tygodnie, ale szkoda zachodu, uszkodzeń mechanicznych się nie reklamuje, nic to pani nie da. Wtedy mnie wkurzyła ta odpowiedź, ale z perspektywy czasu mogę już powiedzieć, że pani nr 2 była dla mnie najmilsza z całej tej ekipy.
W tym czasie byłam już po lekturze połowy internetu w temacie reklamacji obuwia z CCC. Wiedziałam, że pisanie odwołania skończy się jedynie kolejnym rozstaniem z balerinami i zmarnowaniem kolejnego drzewa na tonę makulatury. Zaczęłam podpytywać szewców i panie w pasmanteriach, czy może coś podobnego mają, przykleję sobie na kropelce... i wtedy mnie natchnęło!
Wysmarowałam maila do Federacji Konsumentów (KLIK) z opisem mojej sytuacji, zdjęciami butów i korespondencji z CCC. Jeszcze tego samego dnia wparowałam do Bonarki i wysmarowałam na kolanie odwołanie. Próbowałam być kulturalna w mych wywodach, ale wiecie jak jest w afekcie :)
Poinformowałam rzeczoznawcę, iż nie zahaczyłam nigdzie butem, więc uszkodzenie nie jest natury mechanicznej, a sądzę, iż klej mają wujowy i po prostu puścił :)
Wróciłam do domu i zaczęłam odliczać 14 dni. Gdy po 17-stu dalej nie było odzewu od CCC, chodziłam z większym bananem, niż mi się na twarzy mieści. Jeśli nie ustosunkują się w przeciągu tych dwóch tygodni, muszą uznać Twoją reklamację i tyle. W końcu przyszedł SMS, czytałam go kilka razy, nim dotarło do mnie, że mi te buty naprawią!
W czerwcu w końcu odebrałam moje baleriny. Dostałam też zwrot 20% ich wartości oraz bon na zakup kolejnej pary w CCC (phi, teraz to wy całujcie mnie w rzyć!). Zastanawiał mnie ten obrót spraw, nie posądzałabym mego jadowitego odwołania o taką moc sprawczą ;p Odpowiedź przyniosła lektura kolejnej tony makulatury (dostałam reklamówkę gratis, bo się te papiery w pudełku nie mieściły..) - otóż interweniowała wyżej wspomniana Federacja (choć do mnie nie odezwali się wcale!), sugerując takie właśnie zażegnanie konfliktu, jakiego doświadczyłam.
Dlaczego o tym piszę?
Obok mnie stała matka dwóch dziewczynek, wykłócając się z inną ekspedientką o reklamacje i jakieś 10 odwołań, wszystko odrzucone. Kiedyś ta kobieta sobie odpuści. Będzie miała dość stresu, chamskich odzywek personelu, ciągania dzieci po galerii kilka razy w tygodniu itd. Ktoś inny odpuści już po pierwszym odrzuceniu jego roszczeń. A jeszcze inna osoba uzna, że szkoda zachodu i walk z CCC o buty za 50 zł. Tymczasem z nimi da się wygrać i do tego gorąco namawiam. Grzebiąc po necie znalazłam stosunkowo krótką drogę, dzieląc się nią mam nadzieje, że ktoś kiedyś będzie mógł paradować z podobnym bananem na twarzy, co ja, gdy odzyskałam swoje cichobiegi.
Cały proces ciągnął się od marca do czerwca. Jak się domyślacie, nie miałam za bardzo w czym chodzić, co jeszcze podsycało mój gniew. Dodatkowo zaskoczyła mnie postawa pracowników CCC Bonarka. Rozumiem, że firma ma jakąś popapraną politykę odrzucania każdej reklamacji z powodu bo tak, ale dlaczego automatycznie wiąże się to z mało kulturalnym stosunkiem pracowników do klienta? Składając reklamację byłam neutralnie nastawiona, choć pani przekonywała, że zajmuję tylko swój i jej czas, bo i tak nic z tego nie będzie. Przy składaniu odwołania i odbieraniu naprawionego obuwa panie wręcz warczały na mnie i rzucały kartkami tu podpis, czytelnie!!!, jakbym im urlop odebrała na najbliższe dwa lata. Co zabawne, gdy buty w końcu zostały wysłane do fabryki Lasockiego, ci bez mrugnięcia uznali moją reklamacje i dokleili brakujący element. Dało się bez szopki? Dało.
I na koniec pytanie - gdzie kupujecie buty? :D Przyzwyczajona, że w CCC zawsze coś się znajdzie, właściwie nie odwiedzałam innych sklepów obuwniczych. Nie wiem, gdzie warto inwestować, które lepiej omijać. Wszelkie dobre rady na wagę złota!
N.
Buty w Deichmanie, jak do tej pory wszystkie reklamacje od ręki uznane, nowe buty na wymianę albo zwrot gotówki jak nie ma takich na półce. Dużo zależy od polityki firmy.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, mam z tego sklepu tylko jedne cichobiegi, ale jak na razie nic im nie dolega.
UsuńO widzisz, jednak da się z nimi wygrać. Na przyszłość będę o tym pamiętać :)
OdpowiedzUsuńButy kupuję w różnych sklepach, wszystko zależy od tego gdzie znajdę odpowiednią parę :D W CCC jeszcze nie reklamowałam, ale w Deichmannie nie było z tym problemów :)
Właśnie z tym dopasowaniem jest największy problem, a CCC miewa buty dla kobiet o dziecięcych stopach :)
UsuńCo post, gdzie się nie pojawisz to masz wielkie ALE do świata. Do tego ALE dochodzi ogromny brak kultury i szacunki dla innych ludzi.
OdpowiedzUsuńZgrabne podsumowanie mojej osoby :)
UsuńCCC omijam, bo wszystkie buty mnie potwornie gniotą... :/ czy to za 49 czy za 149 czy nawet baleriny za 199! Jakbym wsadziła stopę w imadło, no way... a za 200zł to widziałam rewelacyjne baleriny w Venezii, na wyprzedaży :P
OdpowiedzUsuńFajne buty bywają w Humaniku, ale najczęściej kupuję na Kozłówku, niedaleko Wielickiej - kozaki za 30zł trzymały się dwa sezony (jesień-wiosna) ! Teraz kupiłam baleriny za 20 i sandały za 20, fajne i wygodne :)
A buty sportowe mam ekhm.. u siebie ;)
Właśnie, Humanic! Miałam baleriny i kilka sezonów posłużyły. Niedawno kupiłam botki w Kuligu - zobaczymy jak będzie, na razie trudne początki, ale to jak z każdym obuwiem :)
UsuńUważam że Lasocki to jedna z lepszych firm produkujących dobrej jakości buty. Fajnie też że można już kupić marki na https://www.eobuwie.com.pl/
OdpowiedzUsuńChcąc reklamować jakiekolwiek buty w CCC to trzeba uzbroić się w anielską cierpliwość. Ja miałam kiedyś nieprzyjemność składania reklamacji na czółenka, pierwsza reklamacja nieuznana, w odmowie jakieś bzdurne uzasadnienie, no po prostu porażka. Kumpela poradziła mi udać się do rzeczoznawcy, w necie znalazłam https://www.rzeczoznawcymaj.pl/ , mieli dobre opinie, więc skorzystałam i nie żałuję. Z ich pomocą udało mi się rozprawić z nieuczciwymi sprzedawcami.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, miałam podobną sytuację z tym sklepem. Reklamacje u nich to jakaś tragedia. Ale skoro piszesz, że opinia rzeczoznawcy daje radę, to następnym razem chyba też skorzystam :)
Usuń