sobota, 11 kwietnia 2015

WeekEnd - Reaktywacja. Reanimacja.


Sobotnie popołudnie. Po 7h siłowni z pacjentami i borowiną zawijam do portu. Próbuję zasnąć, bo we śnie nie czuć bólu. Telefon pika, ktoś myli przyciski w domofonie, sąsiad testuje wiertarkę. Nie ma lekko.

Wtem pojawia się myśl: może by tak rzucić wszystko i napisać notkę?

WZLOTY I UPADKI

Minął prawie miesiąc od ostatniego WeekEndu. Nie potrafię wydobyć z pamięci nic wartego wspomnienia (a może nie chce mi się myśleć). Dni, tygodnie lecą jak szalone. Wychodzę rano z domu w ciepłej kurtce i wracam w podobnych warunkach atmosferycznych wieczorem, nie wiedząc nawet, że to już wiosna. A dziś to nawet lato :) Miałam niemałe zdziwko po wyjściu z pracy!

Odpadł mi element ozdobny z balerinki. Buty poleciały na reklamację, jak można się było spodziewać po CCC, uznaną za niezasadną, więc przez najbliższe tygodnie będzie wesoła zabawa w towarzystwie Federacji Konsumentów i Polubownego Sądu Konsumenckiego <3 Swoją drogą, jeśli macie jakieś doświadczenia w tej materii, podzielcie się. Lubię być przygotowana na każdy haczyk.

Mam taką chęć na zmiany, niestety niezbyt konkretną. Kolejne porządki w szafie? Nowy mundurek do pracy? Może nowy szablon bloga? 

BIEGUSIEM I JOGUSIEM

Jedyne, czym mogę się pochwalić w odniesieniu do minionych tygodni to regularna praktyka jogi oraz regularne obniżanie się tętna podczas biegania ;p Do przyzwoitego tempa jeszcze bardzo daleko, ale cieszę się, że z moim sercem jest wszystko w porządku. Dręcząca mnie ostatnio wściekłość na pokrzyżowane plany, o to, że nie będzie nawet walki o życiówkę podczas Biegu Nocnego, o zmarnowany czas, zaczyna się ulatniać. Powoli nie mogę się doczekać piątku. Przemknęło mi nawet przez myśl: i co potem? 
Oczywiście równocześnie dopada mnie przedstartowa sraka, denerwuję się, jak w domu braknie bananów, nie wiem, czy chcę coś (i co) jeść podczas biegu, które spodnie ubrać, czy koszulka z pakietu nie będzie za luźna, może jednak zamówić na gwałt zegarek (pozdrawiam Ewelinę!), bo co jeśli telefon znowu strzeli focha. Te i miliony bzdurnych problemów.

PIOSENKA OSTATNICH TYGODNI

Mam taką nutę, którą zapuszczam sobie w drodze między przystankiem autobusowym a siłownią. Sia - Elastic Heart. Nie wiem co jest w tym piejącym głosie wokalistki, ale momentalnie mam gęsią skórkę i motywacje z kosmosu. 

Nie ma lekko. Spoglądam przez okno na tłumy biegaczy, rolkarzy, rowerzystów i spacerowiczów. Nie wiedziałam, że moja okolica taka ruchliwa. Podejmuję spontaniczną decyzję o miłym joggingu. Unoszę się z kanapy i wdzięcznie kończę swój entuzjastyczny podryw na podłodze. Było mi tak wygodnie, że przestało boleć. Teraz boli znów.

N.

2 komentarze:

  1. zmiany zmiany w życiu... a może by się tak... w końcu wyspać hahaha :D
    ja chcę na rower i na rolki, a kolano nie chce żyć. buuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sen jest dla słabych!
      Chociaż jestem już tak słaba, że chętnie bym sobie pospała ;p

      Usuń