niedziela, 10 kwietnia 2016

Habit tracker - moje zabawy z bullet journal


Podczas styczniowej choroby, błądząc w otchłani youtuba, znalazłam kanał Boho Berry. Zaciekawiona korzeniami całego tego bullet journal dotarłam do strony pomysłodawcy. Sam system i jego interpretacja przez osoby ceniące sobie dobrze wyglądające notatniki bardzo mi się podoba, jednak nijak sprawdzałby się w moim przypadku - i tak musiałabym przerysować kalendarz z podziałką godzinową, a po co kopiować coś, co już mam?

Inaczej sprawy się miały u Mężczyzny - papierowe kalendarze zwykle zbierały kurz, a ich cyfrowe odpowiedniki sprawdzały się tylko częściowo. Potrzebował on jakiegoś narzędzia do ogarniania projektów w pracy, więc podsunęłam mu stronę Rydera. Kilka dni później przyszło zamówienie z dwoma notatnikami Leuchtturm1917, czarnym dla niego, malinowym dla mnie :)

Po co mi on, skoro nie zamierzam porzucać klasycznego kalendarza? Ano, na te wszystkie pierdolety, które głównie powodowały mój zachwyt - kolekcje. Powyżej jedna z nich, tzw. habit tracker. Rozpisujemy dni miesiąca, aktywności, które chcemy śledzić i co wieczór odhaczamy to, co udało nam się zrobić. W moim przypadku ta tabelka spełnia dwie role:
  1. Pozwala mi zorientować się, czy coś, co wydaje mi się nawykiem, rzeczywiście nim jest, ewentualnie zobaczyć, jak często wykonuję daną czynność.
  2. Mobilizuje do zrobienia czegoś jeszcze przed położeniem się spać, by nie było dziur w kolorowym szlaczku kwadracików :)
Naprawdę wydawało mi się, że pijam czystek codziennie - jeden rzut oka i wiem, że tylko mi się wydawało. Ba, pijam czystek tylko wtedy, gdy jestem wieczorem w domu (jestem codziennie, ale przeważnie po to, by iść pod prysznic i położyć się spać, nie mam zbyt wielu wolnych wieczorów). W tym miesiącu, z okazji wirusowego przykucia do łóżka, moje statystyki będą znacznie lepsze, ale muszę popracować nad jakimś rozwiązaniem czystkowych wieczorów.

Jeśli chodzi o ruch, to marzec był trudny, o czym już wspominałam przy okazji wpisu o 2. Krakowskim Biegu z Dystansem. Cztery razy wyszłam pobiegać, trzy razy poćwiczyłam w domu, a jogę praktykowałam tylko na zajęciach grupowych - porażka :D Natomiast mnogość zajęć i zobowiązań oraz konieczność przemieszczania się po mieście mocno rozwinęły moje czytelnictwo, choć niestety nie to branżowe. 

Kwietniowy tracker wydłużył się o kilka nowych pozycji do sprawdzenia w regularności, a sam notatnik o kilka nowych kolekcji. To wciąga mocniej, niż kolorowanki dla dorosłych, beware! 

N.

2 komentarze:

  1. Fajne to! Chociaż szczególnie zaintrygowała mnie pozycja "hammam"... :D
    Balsam do ciała tak rzadko, niedobrze! Ale jakbym sama się zastanowiła, to pewnie podobna częstotliwość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam rękawicę, mam mydło, to sobie czasem zrobię parówkę w łazience :D
      Dłonie i stopy smaruję non stop, natomiast nie odczuwam suchej skóry reszty ciała, więc rozsądek przegrywa z sennością.

      Usuń