niedziela, 7 grudnia 2014

WeekEnd - Hello december!


WZLOTY I UPADKI

Fiu, fiu, dzieje się! Nie mam pojęcia, kiedy ze stanu lenistwa nieskończonego wskoczyłam na poziom zapierdolu ostatecznego. Dni lecą jak szalone, czasu wiecznie brak i odzywa się we mnie zazdrosny malkontent - czemu wszyscy wkoło mają tego czasu więcej? Lub mniej do roboty?

Poniedziałkowy ranek i przedpołudnie spędziłam w kuchni. Kupiłam sobie nowe foremki do wykrawania ciasteczek i chciałam koniecznie wypróbować je z nowym przepisem na kruche. Foremki są cacane, przepis taki sobie - ciasteczka wyszły pyszne i twarde jak granulat dla królika :D
Na szczęście mus czekoladowy, który zrobiłam sobie na imieniny wyszedł o odpowiedniej konsystencji!

Później tego dnia przyjmowałam na klatę nowy turnus (ostatni w tym roku, fuck yeah!). Aż mnie gardło bolało od gadania, tłumaczenia, eh. Największym wyzwaniem było wytłumaczenie pacjentce, że lampa Bioptron to nie Sollux i co która emituje. Niestety pojęcia promieniowanie podczerwone i światło spolaryzowane okazały się być dla pani tak obcymi, że aż brakło mi argumentów ;p Także lampa bionik na pewno była zepsuta, bo nie grzała - nie szkodzi, że nie musi (a nawet nie powinna..). Uśmiałam się też z siebie, gdy poprosiłam do gabinetu pewnego pana. Patrząc na pesel wywnioskowałam, że niewielka różnica wieku pozwoli mi trafić na kogoś kumatego. Pan wszedł, przywitał się, wyglądem przeraził, a tekstem zabił: Prooooszę pani, ogromnie się cieszę, ilekroć wchodzę do jakiegoś pomieszczenia tutaj, że na ścianie wisi krzyż. #dlaczegoja?

Wtorek zapisał się w kartach mego kalendarza jako podejście nr 41264161 do rejestracji do onkologa. Telefoniczna rejestracja właściwie tam nie funkcjonuje, więc trzeba pofatygować się osobiście. Tym razem udało mi się trafić w otwarte okienko - bo godziny otwarcia też nie pokrywają się z właściwym funkcjonowaniem jednostki.. No, ale jestem. Przede mną kilometrowa kolejka, jak się potem okazało, głównie osób zarejestrowanych na dany dzień, które meldują, że już są. Kolejka przesuwa się nawet zgrabnie. Dwie babeczki przede mną znów się zakorkowało - pada zza szyby rejestracji jak wyrocznia: pani nie ma na dziś terminu. Rzeczywiście, pani terminu nie brała, bo lekarz jej powiedział, że ma zrobić jakieś dodatkowe badania i stawić się przed jego obliczem jeszcze w tym roku. Uznała więc, że jak przyjdzie i zamelduje: jestem, to wystarczy :D Nie wystarczyło, pani w rejestracji też do łagodnych baranków nie należy, więc po chwili rozegrał się spektakl pt. Ja umieram, a pani się do tego przyczynia. I płacz z lamentem. By dodać trochę pikanterii do tej sceny, następna w kolejce pacjentka rzuciła się na płaczącą, by dowiedzieć się, za kim była w komitecie kolejkowym (choć lekarz i tak wołał po nazwisku, ale ustawka musi być!) - targa ją za rękaw od okienka i szuka jej kurtki, która reprezentowała ją w kolejce. Normalnie, jeśli nie stać Was na bilet do teatru, to wybierzcie się do poradni onkologicznej!

Jak już jesteśmy w temacie umierania przez rejestratorkę, to kilka słów o terminach. W świetle danych przedstawianych ostatnimi tygodniami w mediach, spodziewałam się terminu gdzieś w okolicach Wielkanocy. Tymczasem załapałam się na drugą połowę stycznia (!), a mogłabym nawet tydzień wcześniej, ale godziny mi nie pasowały. Dla porównania: do ginekologa czekam 2 miesiące, do dermatologa ok. 3 miesięcy, do ortopedy, jeśli się wbiję w dany rzut zapisów, to jakieś 6-7 miesięcy. Czy rzeczywiście to pakiet onkologiczny jest nam tak bardzo potrzebny?

Środa to przede wszystkim Silent-gate w pracy :D Przyszłam na popołudnie, zmieniając koleżankę, która dzień wcześniej warknęła na pracującą z nią na zmianie Pomoc fizjoterapeuty. Poszło o to, że pani B. troszkę dziwnie interpretuje podział pacjentów w rzucie (w sensie jest godzina 7 i osiem osób do wykąpania o tej godzinie - zwyczajowo dzieli się te osoby na pół, by każdy z pracowników miał to wykąpania po cztery osoby. Tymczasem pani B., jeśli tak wynika z zapisania pacjentów do kabin, chętnie wykąpie tylko 3, a niech fizjoterapeuta kąpie 5). Ja już z tym nie dyskutuję, koleżanka z resztą też, ale poszło o komentarz, że ta nie wyrabia, czy coś w ten deseń. Ciężko wyrabiać za każdym razem, gdy masz do dyspozycji tylko pięć kabin i zawsze pięciu delikwentów, z czego średnio dwóch po zabiegu ubiera się 10 min.. A w tym czasie pani B. sobie siedzi i, co najgorsze, gada do ciebie, a to strasznie wybija z rytmu (i tak jakoś głupio rozmawiać z kimś myjąc wannę, z wypiętą w jego stronę dupą ;p). Koleżanka skomentowała więc, że jak się ma trzy osoby w rzucie, to prościej wyrobić, niż przy pięciu. No, i obraza stanu :D

We czwartek pojechałam na drugi koniec miasta na testy skórne do alergologa (tu czas oczekiwania na wizytę to 3 miesiące). Straciłam około 4 godzin w MPK, bo zima, bo marznący deszcz, więc kierowcy zapominają jak się jeździ. Wszędzie stłuczki i korki. W przychodni dałam sobie zaaplikować alergeny i potem przez 15 min oczekiwania na rozwój reakcji na skórze chciałam sobie ogryźć przedramię.. Siedziałam czerwona już nie tylko na ręce, dmuchając sobie w przedramię i strasząc dzieciaki w kolejce ;p No, ale tak swędziałoooooo :(

Końcówka tygodnia to już zapierdol ostateczny - praca, zakupy, sprzątanie, prezenty, prezent na chrzciny, prezent dla Dziadków na imieniny, ich imieniny, a dziś znowu wymiana prezentu na chrzciny, bo się grono darczyńców powiększyło i można wziąć droższą opcję, z której zrezygnowaliśmy w piątek <3

WYZWANIE NA KOLEJNY TYDZIEŃ

Niestety większości pomniejszych planów, tak ładnie rozpisanych na konkretny dzień, nie udało mi się zrealizować (choć termin do onkologa jest dla mnie jak zdobycie górskiego szczytu nocą, w zimie, bez raków ;p), nad czym ubolewam, bo oznacza to kolejny ciężki i zabiegany tydzień przede mną. Dobrze, że chociaż biegowo wszystko idzie zgodnie z planem :)

PLAYLISTA TYGODNIA

Może i jestem przeciwniczką urządzania Wigilii już na początku grudnia, ale jeśli chodzi o świąteczne hity (nie kolędy!), to zdarza mi się zapuścić Last Christmas nawet w lipcu. Toteż uruchomiony na Spotify cały dział playlist Bożonarodzeniowych wywołał u mnie stan lekkiej euforii. Poniżej taka podstawowa mieszanka, myślę, podejdzie każdemu. Polecam jednak posłuchać też pozostałych - a jest w czym wybierać!



N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz