poniedziałek, 17 marca 2014

...

Nieco mi się zamilkło, nieprawdaż?

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że brakowało mi tego miejsca i ubolewałam nad niemożnością skrobnięcia tu kilku swoich przemyśleń - prawda jest niestety brutalna.. nawet o blogu nie myślałam. Dopiero znajomi z reala pytający mnie czemu taka cisza w eterze, uświadamiali mnie, że oto kolejny dzień/tydzień bez nowej notki. Obiecywałam, że oto wkrótce, już na dniach coś tam skrobnę, jednak kolejne dni wyglądały dokładnie tak samo: praca - dom - zgon.

Od dwóch tygodni zaniechałam też biegania i fitnessów. Szczęśliwie, koleżanka w pracy wpadła na genialny pomysł wynajmu sali gimnastycznej, więc 2x w tygodniu naparzamy po pracy w siatkę. Inaczej już bym zardzewiała.

Totalnie nie rozumiem tego, co dzieje się (działo?) z moim ciałem przez ten czas. Nie urodziłam się wczoraj, co więcej, studiowałam 5 lat na CMUJ (a to zobowiązuje ;p), więc chroniczne zmęczenie i wyczerpanie organizmu nie są dla mnie jakimiś obcymi stanami. Tymczasem osiągnęłam taki poziom zmiażdżenia, gdy zaczęło mi brakować pomysłów jak dobudzić się rano na nocną zmianę w pracy, jak nie zasnąć idąc od przystanku [sic!] oraz jak nie zamordować nikogo, kto pomyślunkiem się nie popisuje (wystarczał jeden pacjent dziennie). Ból kręgosłupa, drętwienie kończyn (powrót z pracy do domu to był jakiś koszmar), ciągła senność i powoli przeobrażałam się w zombie. Doprawdy nie wiem co się stało, że dziś po powrocie z pracy i dwóch godzinach umierania na kręgosłup, nagle zachciało mi się funkcjonować - zrobiłam kilka centymetrów bransoletki z koralików, ogarnęłam pokój, w ogóle wstałam z łóżka ;p i nawet teraz (a jest 23, gdy to piszę) utrzymuję ciało w pozycji pionowej!

Niech mi to ktoś, kutwa, wytłumaczy..

Obiecany FAPik będzie, to jedno systematycznie spisywałam w evernote na telefonie, więc gdy w końcu zsynchronizuję go z kompem, to będzie post jak znalazł :) Na zaostrzenie apetytu powiem, że będzie małe kibel-gate, dziwnych pytań ciąg dalszy oraz gry słowne, które, sądząc po braku reakcji ze strony pacjentów, bawią tylko mnie :D

2 komentarze:

  1. Ojoj, problemy z kręgosłupem to już nie przelewki.... :-(
    Hmmm, uważaj na siebie!
    Tylko skoro tyle biegasz, ruszasz się... .to skąd takie dziwne bóle?

    Bo co do senności to przybijam piątkę. Ostatnio ledwo funkcjonuję. Może to po prostu przesilenie wiosenne?

    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to nie był ból od przemieszczonego dysku, raczej przeciążeniowy. Niestety mnogość ruchu nie zawsze przekłada się na odpowiednio silny gorset mięśniowy (a ja, oprócz udek, to raczej rachitycznej budowy jestem ;p). Myślę, że po prostu to było wszystko na raz - przesilenie, przeciążenie w pracy, przemęczenie umysłowe, niedospanie i pewnie mam farta, że jeszcze na dokładkę się nie przeziębiłam ;D
      A od kilku dni wszystko w normie, nawet mnie korci, by pobiegać!

      Usuń