niedziela, 9 lutego 2014

Myślotok

Straszne pomieszanie z poplątaniem nastąpiło w moim życiu. Gdzieś w okolicach piątku zdałam sobie sprawę, że w internetach właściwie mnie nie ma, gadać z ludźmi wkoło mnie też mi się nie chce, na drobne przyjemnostki typu żarcie i granie w Simsy czas nawet jest, ale chęci brak.

Po wtorkowym bieganiu (i prawdopodobnie w związku z nadciągającymi wtedy, a teraz rozpoczętymi Igrzyskami) po raz kolejny dopadł mnie stan nienawidzę swojego słabego ciała. Po 7,5 km musiałam skończyć swoje popisy, bo kolano zaczęło ewidentnie mieć mnie i moją potrzebę jego współpracy głęboko w rzyci. O, poszła biegać, ha, wezmę i zastrajkuję, niech wraca do domu i siedzi na dupie! Żeby to jeszcze był zwiastun ruiny kolejnego kawałka chrząstki stawowej, ewentualnie jakiś mój błąd w treningach, jakieś zaniedbanie, przeforsowanie, ale nie - 2h później staw jak nowy. Przez minione 25 lat moje ciało niejednokrotnie pokazało, że mogę sobie mieć swoje sportowe/artystyczne/srakie i owakie zapędy, a i tak skończy się na kilku miesiącach/latach treningu i gunwo z tego wyjdzie (wraz z armią kontuzji). Agrh.

Jak już w temacie olimpiady jestem, to podczas tych arcyciekawych dni pt. praca - zgon - obiad - zgon - sen, naszło mnie kilka przemyśleń, ale jak zaczęłam je tu spisywać, to wyszedł nowy post. Będzie pewnie po jej zakończeniu, bo co rusz pojawiają się nowe wątki :)

Nie wspomnieć o pracy, to jak jeść pizzę sztućcami - niby można, ale nie to autor miał na myśli. Spokojny wtorkowy wieczór w ramionach Mężczyzny przerwał telefon od Kierowniczki, żem we środę, a najlepiej do końca tygodnia potrzebna na siarkach. Bo choroby dziesiątkują kadrę uzdrowiska ;D Dzięki uprzejmości i lingwistycznej wiedzy Oli wiem już co to za wirusy - Human Ferieae Virus, dotykający pracowników dzieciatych oraz Leniveae Human Virus, odpowiednik dla tych, co pociech na feriach nie mają ;p Nieszczęście innych jakoś mnie nie cieszy, ale dodatkowy hajs już tak (bo z wypłaty za styczeń nie starczyłoby mi nawet na rachunki, a gdzie jeszcze jakieś jedzenie?), więc na chilloucie daję się żonglować między moją ulubioną siareczką, a ukochaną borowiną <3 

Niestety takie nagłe zmiany planu dnia owocują żenującą częstotliwością moich telefonów do Azika, celem odwołania swej zacnej obecności na takich, czy innych fitnessach. Dzień dobry, to znowu ja, miałam być jutro rano na TRX, ale mnie nie będzie, jest może jeszcze jakieś miejsce na popołudniowych zajęciach? I tak 2-3 razy w tygodniu.. W sumie lubię, gdy w moim życiu dużo się dzieje, rutyny w pracy brak, ale trochę mi już wstyd za samą siebie ;p

***

Chyba już trochę zeszło mi ciśnienie, więc kończę na dziś swe marudzenie. /co za rym!/
Na deser nuta na nadchodzący tydzień - George Michael - Let Her Down Easy - dedykacją nie tylko dla onanistów ;p

Do kolejnego!

3 komentarze:

  1. Moje zdolności łacińskie czują się docenione, dziękuję <3 Na pocieszenie dodam, iż te dwa wirusy mają krótki okres infekcji - myślę, że za tydzień każda z tych osób stawi się niczym nowonarodzona!

    Ja się ostatnio nie mogę nadziwić swoim ciałem - jak wiemy, statystyczny emeryt choruje na mniej dolegliwości niż ja - a od dłuższego czasu 6x w tygodniu jeżdżę paszteta około godziny. I NIC MI NIE JEST. Nie bolą mnie plecy, kolano i czuję się dobrze. Trochę się boję, że jak nic mnie nie boli, to nie żyję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakkolwiek debilnie to zabrzmi - oby ten trupi stan bez bólu i kontuzji utrzymał się jak najdłużej ;p

      Usuń
    2. A weź, faszeruję się olejem z wątroby rekina, sokiem z buraków i miksturą złożoną z cytryny, miodu i imbiru, co by zabezpieczyć się przez syfami wydalanymi przez ludzi w środkach komunikacji miejskiej :D ale że układ ruchowy bez zarzutu, to serio postęp, nigdy tak nie było! Widocznie mój organizm zdał sobie sprawę, że lepiej w życiu nie będzie, zapierdalać trzeba jeszcze z 50 lat to warto się trzymać w kupie 8)

      Usuń