piątek, 20 grudnia 2013

Yankee Candle - Snow In Love & Vanilla Satin

Wraz z sezonem długich jesienno-zimowych wieczorów zupełnie odeszła mi ochota na woski. Wracając po pracy do domu jedyne o czym marzyłam, to usiąść w końcu na dupie i zostać tak do rana. Do tego posiarkowa niechęć do wszelkich zapachów i na myśl o rozpaleniu w kominku twarz wykrzywiał mi grymas srającego kotka. Przeszło mi stosunkowo niedawno, ale dozuję sobie przyjemności, stąd dziś opowiem tylko o dwóch z czterech wosków, które dołączyły ostatnio do mojej kolekcji.


Snow In Love nieco mnie rozczarował. Po opisie producenta zawierającym porównanie zapachu do świeżej, intensywnej woni drzew iglastych oprószonych śniegiem, spodziewałam się czegoś zupełnie innego od tego, co czuję paląc wosk w kominku.. Owszem, jest dużo pudrowych nut, jest paczula, jednak nawet nie przebija spod nich zapach lasu, a już mowy nie ma o tym, by był intensywny. 


Przez ten puder zapach zaliczyłabym do takich, które się kocha lub nienawidzi. Dotychczas mocno wzbraniałam się przed wszelkimi tego typu kompozycjami w obawie przed zasłodzeniem i bólem głowy. Po kilku dniach palenia dalej nie wiem jakie jest moje stanowisko. Niby nie jest drastycznie źle, jednak miłości z tego z pewnością nie będzie.


Drugim woskiem na dziś jest Vanilla Satin. Wosk trafił w moje ręce w wyniku niemałych zawirowań w magazynie sprzedawcy na allegro, u którego kupowałam moje maleństwa. Wybrałam sobie Season Of Peace i po jakimś tygodniu oczekiwania na realizację zamówienia, okazało się, że zapachu nie ma, ale ma być na dniach, więc zdecydowałam się poczekać. Po trzech tygodniach poddałam się i poprosiłam o wymianę hamulcowego zapachu na satynową wanilię właśnie.

Obawiałam się, że wanilia mnie powali. Stanowczo wolę, gdy jest z czymś zmieszana (z ciasteczkiem lub limonką), jednak w kominku czekała mnie niespodzianka - zapach jest tak błogi i kojący (choć słodki), że nawet posiarkowy Weltschmerz nie jest mi straszny ;p Dla fanów umiarkowanej słodyczy będzie jak znalazł.

A w kominku mym już pojawiają się typowo świąteczne - ciężkie, korzenne zapachy. Na razie jestem pod wrażeniem intensywności ich aromatu i zastanawiam się, czy nie darować sobie wycieczki na Miodową po kolejne, bo chyba nie zdążę tego wszystkiego wypalić :)

7 komentarzy:

  1. YC zawładnęło blogosferą;) a sama chętnie ten iglasty las gdzieś znalazła skoro YC go nie ma na 100%=]

    OdpowiedzUsuń
  2. vanilla satin muszę kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja lista zakupów w YC też niebezpiecznie puchnie - choć przyszły mi kolejne 4 woski! Chyba czeka mnie terapia uzależnień..

      Usuń
  3. Nie wiem jak mogę skomplementować Twój sposób pisania. Trafia w me gusta, w sam środek. Zostaję na dłużej ! :)

    OdpowiedzUsuń