środa, 18 grudnia 2013

Tytuł posta poszedł na spacer..

.. a ja wyjęłam z lodówki wino. We flaszce po wódce.

Doświadczenia dzisiejszego dnia były jak takie combo najgorszych zachowań pacjentów - w wykonaniu jednej, drobnej, schorowanej pani. Doprowadziła mnie ona do takiego stanu, iż musiałam wyjść z gabinetu, ba, z budynku, odetchnąć kilka razy mroźnym powietrzem i dopiero po popuszczeniu kilku japierdolców wróciłam na korytarz, gdzie uspokoiła mnie koleżanka z gabinetu obok. Ciężkie działa, mówię Wam.

W naszej rozmowie koleżanka zwróciła uwagę na pewne ciekawe zjawisko - jeszcze nie mam dla niego nazwy, ale to kwestia czasu ;p Co turnus pojawiają się panie, przeważnie starsze, które za punkt honoru stawiają sobie ustalenie kto tu jest ważniejszy. Oczywiście ustawia się młodszą część personelu, bo wiadomo, do dorosłych nie wypada odnosić się tak bezczelnie. I tak, musimy wysłuchiwać pretensji właściwie o nic (albo o kwestie, które pacjentka powinna załatwić z lekarzem, np. rodzaj zabiegu i okolicę na którą ma on być wykonany..), często okraszonych niewybrednymi epitetami sugerującymi nową profesję (dziś zostałam ochrzczona dziewką wszeteczną, tylko w tej bardziej polskiej wersji, na literkę k.. :) i generalnie degradujących nas do poziomu niuni na posyłki lub do lizania stópek zacnych. Ja może i wyglądam na dziewczę spokojne i uległe, ale w kaszę (i profesję) nie daję sobie dmuchać i na tego typu wulgarne przytyki reaguję dość ostro (choć w przeciwieństwie do starszej pani, kulturalnie), więc panie odpuszczają, widząc, że mnie urobić się nie da. Na przestrzeni 3 tygodni można nawet zaobserwować jak zmienia się stosunek takich pań do młodszego personelu, który się nie dał - od agresji i wyzwisk do dzień dobry z uśmiechem na ustach i jak mija dzień, spokojnie? Hipokryzja lvl 100.

Nie umiem się nie przejmować takimi sytuacjami. Powoli oduczam się przeżywania każdej tego typu sytuacji, ale o dziwo tli się we mnie jeszcze dość dużo empatii? szacunku? chęci pomocy wobec moich pacjentów, co nie ułatwia zdystansowania się do wyzwisk. To boli i aż dziw bierze, że dorośli, teoretycznie wychowani (tyle się mówi, że starsze pokolenie to ostatnie, które pamięta o dobrych manierach... tja..) i inteligentni ludzie potrafią krzywdzić drugiego człowieka w imię.. hm? Chęci bycia szanowanym?


4 komentarze:

  1. to nasze społeczeństwo.. wszystko mu wolno, ale pochwalić to nie ma komu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Krushyną. Niestety takie jest nasze społeczeństwo. Czasem sobie myślę, że wolałabym już żyć w USA, gdzie każdy ma przyklejony uśmiech do twarzy. Może to i niekiedy sztuczne, ale przynajmniej ludzie trochę inaczej się do siebie odzywają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Metryka metryką, ale na szacunek trzeba sobie zasłużyć... A paniom się wydaje, że jak są na rencie/emeryturze (z reguły przedwczesnej, bo przecież 10 lat przerobiła jako krawcowa!), to z samego faktu powinnaś obmywać stopy, nucąc Jezioro Łabędzie. Do tego roszczeniowa postawa 'bo-mie-sie-należy' połączona z fantastycznym systemem opieki zdrowotnej w naszym kraju..

    Dużo wytrwałości, niewdzięczne zajęcie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze hit ostatnich dni (kończy się turnus i lud nagle olśniło, że mają zabiegi w sobotę rano, a chcą jechać do domu i przez minione 3 tygodnie nie znaleźli 2 minut na podejście do planowania zabiegów i przeniesienia ich na inny dzień, więc pielgrzymują za mną między mymi gabinetami i błagają o litość):
    - Pani, zlituj się, przecież święta!!
    I hyc, już mnie molestują macając po tułowiu, wciskają do kieszeni mundurka podarki wszelakie, bo w mentalności ich zakodowane jest, że jak nie wyrazisz swej wdzięczności materialnie, to nic nie załatwisz. I tylko tracę cenny czas na gonienie właścicielki podarku..

    OdpowiedzUsuń