niedziela, 30 grudnia 2012

Po czym poznać Polaka na stoku?

Tak, po użyciu jakże dźwięcznego słowa kurwa nieco zbyt głośno również, ale nie o słownictwie (bezpośrednio) miała być ta notka.


Jest coś magicznego w atmosferze na Kotelnicy, że ilekroć wybieram się tam na narty, wracam z mocnym postanowieniem napisania tego tekstu. A ponieważ z dotrzymywaniem przeze mnie obietnic bywa różnie, więc popełnię dziś pierwsze postanowienie noworoczne i nie odłożę zrobienia czegoś na później :)

Po czym zatem poznać Polaka na stoku?
Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy polscy narciarze/snowboardziści są tacy, moje spostrzeżenia dotyczą tylko garstki - jakieś 90%. Kłamstwem byłoby także wepchnięcie się do zacnej dziesiątki tych, którzy są w porządku. Po kilku godzinach spędzonych wśród tych pierwszych puszczają mi nerwy i z hukiem spadam do ich poziomu. Wam, drodzy Czytelnicy nie odmawiam stwierdzenia: eee, to nie o mnie. Jak nie jeździcie, to z pewnością nie o Was ;p Nom, do sedna.

Wsiadanie na wyciąg
Chcąc skorzystać z krzesełka, gondoli, czy wyciągu orczykowego, zmuszeni jesteśmy odstać swoje w kolejce. Prawda jest taka, że u nas średnio jest gdzie jeździć. Dla osób, które się uczą, stoków jest pod dostatkiem, natomiast ci, którzy szukają wrażeń, długich, dobrze przygotowanych tras, odpowiednio szerokich, tak aby pomieścić i tych, którzy chcą skorzystać z możliwości swojego sprzętu, jak i lecących od bandy do bandy neptyków, raczej usatysfakcjonowani nie będą. Tak wiec - tras mało, ludzi coraz więcej (tani sprzęt, moda na białe szaleństwo) i wszędzie jest tłoczno. A wiadomo, że każdy wyciąg ma swoją przepustowość i na swoją szanse trzeba poczekać.
Podjeżdżam zatem pod wyciąg. Nie bez problemów, gdyż snowboardziści tracąc rozpęd zatrzymują się gdziekolwiek celem uwolnienia jednej nogi. O snowboardzistach będzie osobny akapit, więc zmierzam dalej. Dalej pojawia się kwestia ustawienia się w kolejce. I tu pomocne okazuje się jakieś 16lat doświadczenia ;p W jeżdżeniu, oczywiście, nie w rysowaniu w paincie ;p
Powyższa, ekhm, grafika.. przedstawia strategię, którą, myślę, rozkminił każdy po jakiś 15min na stoku - najłatwiej ryć się po bokach (czerwone strzałki). I to jakoś jest jeszcze dopuszczalne - do momentu, gdy na horyzoncie pojawiają się osobniki IQ -10.
Stoję cierpliwie w kolejce do bramek, a tu ktoś mnie popycha swoimi nartami w końcówki moich - okej, mogło kogoś ponieść, trudno spodziewać się, że osoba, która nie jest w stanie panować nad nartami zjeżdżając z góry, zapanuje na płaskiej powierzchni, niby powinno być prościej, ale nie jest :) Lecz zaraz ta sama osoba wjeżdża na te moje narty, co nie dość, że utrudnia mi przesunięcie się do przodu, to jeszcze poważnie mnie irytuje. Kolejne zadarcie będzie :/ Albo (szczególnie gówniarze tak mają, to są właśnie braki w podstawach wychowania!!) bezceremonialnie przejeżdża po moich nartach, wykorzystując sekundy mego niemego zdziwienia jej tupetem i już jest kilka metrów przede mną.. Z takiego zachowania słynie Kotelnica i jej 8-osobowe krzesło - ilekroć tam zbłądzę, jakaś pierdoła tak robi, więc to nie są odosobnione przypadki, to się staje normą, co gorsza, akceptowalną, bo zawsze, gdy zwracam takiej osobie uwagę, słyszę, że jestem czepialską kurwą (to było delikatne, wierzcie..) od zainteresowanej lub jej rodzica. Takie nam rośnie społeczeństwo.
Już pomijam fakt, że taki rodzic wywali kilka tysiaków na sprzęcior super hiper dla pociechy, oddaje 5x w sezonie do serwisu, po czym pozwala jej niszczyć ślizg jeżdżeniem po cudzych nartach. Fuck logic.
Jakby bezczelności było mało, przy bramkach okazuje się, że brakło punktów na karnecie (ojej, jak to możliwe!?) i jak myślicie, co przeciętny rodzic nakazuje wtedy swojemu dziecku? Wycofać się z kolejki? Użyć karnetu rodzica? Nie, odpiąć narty/deskę, przeskoczyć lub przejść dołem przez kołowrotek, ubrać sprzęt i ryć się dalej. Idiots, idots everywhere.
Kiedy już ledwo panuje nad sobą, udaje mi się dobrnąć do bramek, przecisnąć się przez nie (nie każdy rozumie, że jak się przejdzie przez kołowrotek, to trzeba przesunąć się do przodu, by następna osoba mogła przejść..) i gdy wydaje się, że już jestem na ostatniej prostej na szczyt (dosłownie ;p), rzeczywistość i inteligenty sprowadzają mnie na ziemię. Czy tam śnieg. Wielkie ustawianie się na krzesełka czas zacząć!
Oprócz przebierania w siedziskach, modne jest także puszczanie pustych krzeseł, bo każdy chce jechać z kimś tam w grupie, ale nie raczy się wcześniej w tej grupie ustawić, tylko pcha się jak oszalały do przodu, a potem czeka na resztę, blokując przy okazji możliwość jazdy osobom, które na te 5min są skłonne rozdzielić się ze znajomkami. Na Kasprowym była kiedyś taka akcja wkurzonej obsługi (takie puszczanie pustych krzeseł wydłuża kolejki, to chyba nie jest jakieś odkrywcze), która wręcz wpychała ziomków na taśmę i nie było przebacz! Kolejka rozładowana w 5min :)
No i na koniec wyciągowego akapitu - zsiadanie z krzeseł. Niby żadnej filozofii w tym nie ma, ale..
... ale podobnie, jak w przypadku usadawiania się na krześle, ktoś musi wysiąść na nie swoją stronę, nierzadko podcinając i przewracając kogoś, kto wysiadał prawidłowo. Albo ścinać zakręty. Ale jak jest się tak zaślepionym własną zajebistością, że nie dostrzega się innych użytkowników wyciągu, to cóż można zrobić. Życie egoisty jest ciężkie!

Nieznajomość przepisów nie zwalnia z ich przestrzegania
Za ignorowanie przepisów powinno się przyznawać punkty karne - uzbiera taki klient 10 i won ze stoku.
Zastanawiam się, ile osób z tych oblegających w piątek Kotelnice przeczytało obowiązujący tam regulamin. Może 0,5%. Ile jest świadomych, że istnieje coś takiego jak regulamin? Obstawiam 2%. Niektórym może coś mówi nazwa Biały kodeks, może jakieś reguły FIS.. Obawiam się, że nic, null, zero. Żeby nadać temu wpisowi wartość edukacyjną, a nie tylko wyśmiewać innych ludzi, wkleję tu ten kodeks. Przeczytajcie, zrozumcie, stosujcie - to boli mniej, niż połamane kończyny, zniszczony sprzęt i odszkodowanie dla osoby, której zrobiliście krzywdę.

KODEKS FIS (+ na czerwono moje spostrzeżenia)
1. Wzgląd na inne osoby
Każdy narciarz powinien zachować się w taki sposób, aby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla innej osoby i nie powodować żadnej szkody.
2. Panowanie nad szybkością
Narciarz może zjeżdżać z szybkością stosowną do swoich umiejętności, rodzaju i stanu trasy oraz pogody.
Wydaje mi się, że jechanie na krechę z góry na dół na pewno nie sprzyja panowaniu nad prędkością i w przypadku pojawienia się nagłej przeszkody (np. innego pędzącego na złamanie karku) uniemożliwia jakąkolwiek reakcję, która mogłaby złagodzić skutki zderzenia.
3. Wybór kierunku jazdy
Znajdujący się na stoku narciarz, który ze względu na lepszą widoczność z góry, dysponuje większą możliwością wyboru trasy jazdy, musi wybrać taki tor jazdy aby uniknąć wszelkiej możliwości zderzenia z narciarzem znajdującym się poniżej na stoku.
Pośrednio odnosi się to też do osób będących poniżej - jeśli dotąd jechaliście zajmując prawą stronę stoku i nagle zapragnęliście jechać po lewej stronie, uczyńcie ten wysiłek i popatrzcie, czy nie nadjeżdża nikt z góry - osoba taka oceniła, że jedziecie prawą stroną, więc spokojnie może Was minąć z lewej, a tu nagle zmieniacie plany i będąc metr przed Wami niewiele jest w stanie zrobić. To moja szczególna prośba do neptyków jeżdżących od bandy do bandy. Nie jesteście sami na stoku.
4. Wyprzedzanie
Wyprzedzanie może następować zarówno po stronie dostokowej jak i odstokowej, po stronie prawej lub lewej, lecz w takiej odległości, która pozwoli uniknąć potrącenia wyprzedzanego.
Błagam, więcej jak metr ode mnie, szlag mnie trafia, jak taka strzała pędząca na krechę mija mnie na milimetry..
5. Przejazd i krzyżowanie torów jazdy
Narciarz, który przystępuje do zjazdu na trasie lub pólku narciarskim, powinien sprawdzić, patrząc w górę i w dół, czy nie spowoduje niebezpieczeństwa dla siebie i innych. To samo obowiązuje go przy każdym ruszaniu z miejsca po chwilowym zatrzymaniu.
Najczęściej łamany przepis. Jak przechodzicie przez jezdnie, to się oglądacie, ruszacie samochodem z parkingu - też. Co jest nie zrozumiałe w oglądaniu się na innych na stoku? To boli, czy jak?
6. Zatrzymanie się
Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz może zatrzymać się na trasie zjazdu, zwłaszcza w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po ewentualnym upadku narciarz winien usunąć się z toru jazdy, tak szybko jak jest to możliwe.
Absolutną koniecznością nie jest chęć zrobienia sobie zdjęcia, odebrania telefonu, czekania na resztę grupy (ciekawe, że instruktorzy często tak właśnie się zatrzymują - gdzie popadnie, ale może mogą, nie znam ich przywilejów). Pozdrawiam też snowboardzistów.
7. Podchodzenie
Narciarz powinien podchodzić tylko poboczem trasy, a w przypadku złej widoczności powinien zejść zupełnie z trasy. To samo zachowanie obowiązuje narciarzy którzy pieszo schodzą w dół.
Powiedzmy, że podejście kilka metrów po narty, które się zgubiło przy efektownym upadku można wybaczyć..
8. Stosowanie się do znaków narciarskich
Każdy narciarz winien stosować się do znaków narciarskich, ustawionych na trasach.
Pomogę zrozumieć - jeśli pisze STOP, zakaz wjazdu itp., oznacza to, że nie wolno tam jechać. Jeśli ustawiony jest zółty, odwrócony trójkąt (analogicznie jak w ruchu drogowym) - oznacza to, że należy ustąpić wszystkim osobom jadącym trasą, do której się przyłączamy. W sensie, że oni mają pierwszeństwo, nie my.
9. Wypadki
W razie powstania wypadku każdy, kto znajdzie się w pobliżu, powinien udzielić poszkodowanym pomocy.
A jeśli nie ma zamiaru pomagać, przynajmniej nie rozjeżdżać poszkodowanego..
10. Stwierdzenie tożsamości
Każda osoba wmieszana w wypadek, lub będąca jego świadkiem, jest zobowiązana podać swoje dane osobowe.
A także nie uciekać z miejsca wypadku oraz nie drzeć jadaczki, jeśli to ona spowodowała kolizję.

Wbrew pozorom zrozumienie treści tego kodeksu przekracza możliwości wielu użytkowników stoków, upominanie ludzi, że robią coś źle kończy się wysłuchaniem wiązanek, od których uszy więdną, a wina za wszelkie zbrodnie nigdy nie leży po stronie pyskacza. Dołuje mnie, jak wiele osób wykazuje tak niski poziom.

Jestę snołbordzistę..
I przyszedł czas na użytkowników parapetów ;p Wujek mnie uświadomił, że snowboardziści jeżdżą na parapetach, a narciarze na boazerii. Coś w tym jest :) Szczególnie, gdy przypomnimy sobie ze szkoły takie powiedzonko: są ludzie i parapety (ależ będę miała przerąbane po tym tekście..). I znów przypominam - nie twierdzę, że każdy tak się zachowuje, opisuje tylko to, co mnie wkurza. Jeśli się czepiam, to wytłumaczcie mi proszę, dlaczego:
Snowboardzista zatrzymuje się na środku. Dlaczego nie zjedzie na bok? To ma jakiś związek z budową deski? Opanowaniem jej? Miałam w swoim życiu krótki epizodzik snowboardowy i nie pamiętam, by zjechanie na bok, gdy chcę sobie odpocząć było czymś nieosiągalnym po 10min nauki..
Siada na środku lub po nieodpowiedniej stronie krzesła. Choć widzę, że coraz więcej osób z parapetami ustawia się po bokach wsiadając na wyciąg, to wciąż znajdą się tacy, co siądą na środku, a kto jechał kiedyś ze snowboardzistą (a szczególnie zsiadał) na krześle, ten wie w czym problem.
Zsuwają się ze stoku zamiast skręcać. No, co za frajda robić za pług? Przejedzie takich dwudziestu i cały śnieg zeskrobany.
Nie potrafią oszacować odległości. Więc hamują, hamują i jebut - wjedzie taki we mnie w kolejce na wyciąg. A potem nie może złapać równowagi, więc się o mnie podpiera. Grr.
Po zejściu z wyciągu siadają i zaczynają zapinanie drugiej nogi. Szkoda, że nie oddalą się na tyle, by osoby zsiadające z następnego krzesła miały jak przejechać..
Nie panują nad deską, nawet stojąc w kolejce do wyciągu. Trącają nią w innych ludzi, wjeżdżają na narty, tracąc równowagę zwalają się na innych ludzi.
Pomału spinam się na widok każdego snowboardzisty. Zaraz będzie jakaś akcja, znowu dostanę z parapetu, omijam tych ludzi z ogromnym zapasem, bo nigdy nie wiadomo, gdzie ich deska poniesie. Bo zawsze słyszę jako wytłumaczenie: deska mnie poniosła.. Kurcze, to ja jeżdżę na nartach, nie narty ze mną na plecach..

Co jednak te wszystkie żale mają wspólnego z rozpoznawaniem Polaków?
Pewne, wyżej opisane zachowania, są dla nas charakterystyczne. Stereotypy nie biorą się z powietrza :p Będąc gdzieś na Słowacji widzę takie nasze zachowania (na przykład rycie się w kolejce) i dla potwierdzenia rzucam tylko: gdzie, ku**a!?, a w odpowiedzi słyszę: spie*dalaj. I już wiem, że nasi :D

9 komentarzy:

  1. Muszę się odnieść jako "parapet" do kilku rzeczy, z którymi się nie zgadzam.

    Zsiadanie:
    Niestety Twoja grafika przedstawia chyba tylko wyciąg na Kotelnicy, zwykle jedyną możliwością jest skręt
    w prawo/lewo i tyle do tego niewiele miejsca dla wyhamowania deską. Chyba nikt na to nie wpadł,że jeżdżenie
    z jedną wypięta nogą raz że nie jest łatwe (szczególnie dla nowicjuszy), a dwa trzeba pojechać prosto, bo przy próbie skrętu wpada się na narty
    Panów Narciarzy, którzy sobie hamują pługiem zaraz po wzięciu dupy z krzesła.

    Zgadzam się co do ustawienia, lewonożni prawy skraj, prawonożni lewy skraj. Oczywiście nieprzestrzegane. Zgadzam się co do reszty kolejkowego chamstwa,
    ale żeby osiągnąć cel trzeba postępować tak jak inni, skoro obsługa nie reaguje.

    Co do zatrzymywania się na środku:
    Robią to debile i ja bym nie przyporządkował tego do deski, po prostu są to ludzie bez wyobraźni.


    Co do zsiadania jeszcze:
    Oczywiście środkowa pozycja jest niedopuszczalna, nie każdy wyciąg ma wysprzęglającego się Doppelmayra, z którego można łatwo zejść. Nierzadko
    jest tak, że trzeba się odepchnąć by wstać na nogę nieprzypiętą. Zsiadanie z nart jest 10 razy prostsze.

    Pługi:
    Wiem dokładnie jak to jest mieć problem z nauczeniem się przechodzenia na krawędzie i jeżdżą takie liście po stoku. Na swoją obronę mam tylko, że narciarze robią muldy
    które już nie raz spowodowały przejazd twarzą po śniegu.

    Resztę wykonuję poprawnie to nie mam więcej spostrzeżeń.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prostym sposobem na problemy krzesełkowe jest ściąganie deski, przynajmniej ja ta robiłam, bo nie było mi wygodnie siedzieć półdupkiem, żeby nie rujnować sobie uwięzionej nogi. W sumie jak już się wpina jedną nogę, to można i dwie :)

      Grafika celowo przedstawia możliwość zsiadania w obie strony, bo to, o dziwo, stanowi ogromne wyzwanie dla niektórych ludzi :) Jeśli wysiada się w jedną stronę jedynym problemem jest ścinanie tego zakrętu, o czym w tekście wspomniałam.

      Zatrzymywanie się na środku przypisałam do deski w wyniku piątkowej obserwacji - nie twierdzę, że narciarze tak nie robią, ani że każdy snowboardzista siada gdzie popadnie.

      Powstawanie muld nie ma wiele wspólnego z tym, czy jest dziełem narciarza, czy snowboardzisty - to kwestia samego stoku, jego nachylenia, nasłonecznienia, szerokości oraz techniki, którą prezentują użytkownicy.

      Usuń
  2. Na większości wyciągów istnieje zakaz ściągania deski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, na Jaworzynie nie można - szukam dalej.

      Usuń
    2. Rytro też - to chyba wynika z taśmy przesuwającej lud pod krzesło.. Paranoja, to ja jednak zostanę przy boazerii :D

      Usuń
  3. Nie znam totalnie tego światka, więc nie komentuję, ale obśmiałam się oglądając te grafiki i komentarze - 100% trafności w niektóre zachowania :D a co do nadzianych rodziców i ich wychuchanych pociech - chroń mnie, u nas to najgorszy przypadek jakie może być -_-
    'mamuuuuusiuuu bo pan instruktor jest gópi i nie pozwala mi galopować, a ja już przecież tyle jeżdzę' (w domyśle dwa miesiące, co niedzielę po mszy ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zły pan instruktor! Po łapach go ;p
      I przyjdzie taki rodzic, zacznie się kłócić, że jego wspaniałe dziecko już jest gotowe na galop (lol) i nie ważne, że spada z konia przy wsiadaniu, masz nauczyć i już ;p

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń