niedziela, 31 lipca 2016

ŚDM w mieście malkontentów

Cześć, czołem, kluski z rosołem!
Bo rosół przy niedzieli to chyba must have? ;p U mnie dziś jarzynowa, ryba w soli, nowy szablon i odpływ pielgrzymów z Grodu Kraka. Drobne (z założenia) zmiany w kodzie przerodziły się w zablokowanego przez kilkanaście godzin bloga - chciałam posprzątać burdel, który przy okazji innych zmian zrobiłam i tak idąc od linijki do linijki zaszłam na koniec internetu, gdzie okazało się, że moje finalne dzieło nie działa. Ba! Krzaki takie latały po ekranie, że postanowiłam oszczędzić Wam atrakcji. Także przepraszam, jeśli ktoś chciał wczoraj/dziś popaplać - już wracam, a Oli dziękuję za czujność :)

A wracam niczym pielgrzymi z Brzegów - mocno zmęczona i nieco podkurwiona. To był wyjątkowo trudny dla mnie tydzień i niezwykle cieszę się, że już się kończy. I tak, możecie mi teraz pisać mniej lub bardziej anonimowo, jaką to jestem hejterką, jak to Papież ładnie określił młodym emerytem mentalnym, że nie potrafię dostrzegać i dzielić radości innych i że wychodzi ze mnie polaczek-cebulaczek wiecznie niezadowolony. Proszę bardzo, nie będziecie pierwsi, pewnie nie ostatni, za to będziecie kolejnymi hipokrytami walczącymi w internecie o radość i młodość, obrzucającymi przy okazji błotem każdego, kto nie rzyga tęczą. 

Niestety mam wątpliwą przyjemność mieszkać przy samej szkole, na co dzień jest to gimnazjum, w tym tygodniu sypialnia Włochów, choć ci chyba nie do końca oragniają co to jest sen ;p Noc z poniedziałku na wtorek była dla mnie zaskoczeniem - młodość i radość okazywana była do wczesnych godzin porannych, rozmowami, tańcem, śpiewem. Każdej kolejnej nocy było ciekawiej - zamiast śpiewów - wycie, tłuczenie szklanych flaszek i udawanie zwierząt. Takie pohukiwania charakterystyczne są także dla nawołujących się fanów Cracovii, więc brać kibicowska oraz Sebixy przyłączali się do nocnych czuwań włoskich pielgrzymów. 

O 6 rano codziennie swoją rundkę rozpoczynały śmigłowce. Między blokami, schodząc dość nisko. Tak nisko, że budziła mnie podskakująca szklanka z wodą, którą mam obok łóżka. Czasem piloci zawisali naprzeciwko okien lub balkonu i zawsze wtedy składałam zamówienie - a to croissanta do śniadania albo ice tea z Lidla :) 

Brak snu i ciągły huk śmigieł miał swój rozrywkowy wymiar do momentu, gdy trzeba było popracować. Niestety, mimo wolnego od kuracjuszy polskich, nie mogłam sobie, ot tak, wyjechać z miasta. Trzymają mnie tu pacjenci, których z kolei w domach rodzinnych trzymają respiratory. I do tych pacjentów trzeba jakoś dotrzeć - jak się okazało, jedynym sposobem było przemieszczanie się na własnych nogach, bo rowerem niet, samochodem niet, a komunikacja miejska działała tylko tam, gdzie akurat przesuwały się tłumy pielgrzymów. A, i tak twierdzenie, że działała jest uprzejmym eufemizmem. Niewątpliwie plusem są te wszystkie kilometry w nogach, jest objętość pod półmaraton, oj jest :D

I, gdy tak już ledwo na nogach stałam, postanowiłam w piątek pojechać na Rynek i poklaskać z Rubikiem. Tzn. ja już byłam zdecydowana odpuścić sobie ten trip, ale Mama nabrała ochoty, a że to był jej dzień, więc pojechaliśmy. Najpierw 20 min na przystanku w oczekiwaniu na tramwaj, który miał jeździć co 5 min, ha ha ha ;D Natomiast w drodze powrotnej..miałam ochotę co 10 sekund mówić a nie mówiłam!?, ale widziałam po twarzach rodzicieli, że ich pierwotny hurra-śdm-optymizm odpływa w niebyt, gdy przyszło im obcować z samymi pielgrzymami :)

Także to był ciężki tydzień! Minionej nocy po raz pierwszy przespałam pod rząd więcej niż 1,5h, a to tylko za sprawą nocnego czuwania na Kampusie i braku imprezy pod oknem. To musi mi wystarczyć na najbliższy miesiąc odrabiania zaległości. W przeciwieństwie do korporacji, o które tak drżała gospodarka, najbardziej na śdm straciły średnie i małe firmy - od jutra będę pracować po 12-14h, bo hajs się musi zgadzać, ZUS zapłacić itd. Mam tylko nadzieję, że ci, którym ta impreza była organizowana, wynieśli z niej coś dla siebie, coś co uczyni z nich dobrych (albo jeszcze lepszych) ludzi, że to miało jakiś większy sens, niż urwanie się z rodzinnych stron, suto zakrapiane imprezowanie do rana i demolowanie okolicy, które widziałam przez okno. Z tym, że ja zawsze mam duże nadzieje - a potem miażdży je rzeczywistość.

N.

2 komentarze:

  1. Ale ładny layout, taki nowoczesny!

    A co do śdm, kilka przystanków razem z grupą rozśpiewanych pielgrzymów podniosło mi tętno lepiej niż podbieg w lesie... -_- może jestem antyspołeczna, ale kurcze śpiewać w tramwaju? Skakać? Grać na bębenku i tamburynie...? Na ulicy niech sobie nawet kankana tańczą, ale w tramwaju chciałabym dojechać we względnym komforcie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj teraz odpalić taki cyrk w tramwaju albo walić wódę pod szkołą o drugiej w nocy - wycieczka na komisariat gwarantowana :) Co wolno pielgrzymowi, to nie Tobie, mieszkańcu!

      Usuń