Jakieś sto lat temu pokazywałam Wam na Instagramie moje pocieszacze po wizycie u stomatologa. Wśród zakupionych wosków był jeden z Kringle Candle. Jeśli wydawało Wam się, że nie potraficie wybrać zapachu spośród oferty Yankee Candle, to polecam stanąć przy stoisku jego kuzyna ;p Ja stałam dłuuuugo, wąchałam wszyystko, a decyzję podjęłam na zasadzie ładnie pachnie w opakowaniu, jak nie sprawdzi się jako wosk, to będę go po prostu wąchać.
Jak widzimy na załączonych obrazkach, wosk kupujemy w plastikowym opakowaniu. Podoba mi się takie rozwiązanie z dwóch powodów - możemy w sklepie powąchać wosk bezpośrednio, co w przypadku YC jest niemożliwe, a jak może wiecie, wosk przez folię często pachnie inaczej niż bez niej. Po drugie, większość użytkowników i tak nie ładuje całego wosku do kominka, więc potem jest problem z kruszącymi się resztkami (ja pakuje je w woreczki strunowe lub foliowe, ale i tak za każdym razem mam jakieś pojedyncze kuleczki wosku na meblach) - w przypadku wosków KC po prostu odkładamy resztę do pudełka i je zamykamy.
Co się zaś tyczy samego wosku, ma on nieco inną strukturę, niż woski YC - jest gładki, co prawda podzielony na 5 porcji, ale jego połamanie nie należy do najprostszych! Nie dałam rady palcami, bo ślizgały mi się po powierzchni wosku, wzięłam więc nóż, by go pokroić. Szło bardzo opornie, przyłożyłam dużo siły i skończyłam z wbitym w palec ostrzem (po 3 tygodniach od incydentu dalej mam szramę na palcu..). Z oderwanej 1/5 urżnęłam połowę i wkurzona na maksa wrzuciłam do kominka.
Dalej było już tylko lepiej. Wosk pachnie obłędnie - niby słodką miętą, to znów momentami staje się ona ostra, mocna. Jest to dla mnie tak narkotyzujący aromat, że mam ochotę zjeść kominek, serio. Po półgodzinie palenia zapach ten zaczął drażnić moje gardło, na szczęście otwarte okno pomogło, a ja jeszcze przez kolejne dwa dni męczyłam ten sam kawałek wosku :)
Jeśli chodzi o cenę wosków KC, to wynosi ona 11 zł. Uprzedzając o matko, jak drogo! informuję, że woski te mają 40g, podczas gdy YC 22g :) Więc nie jest tak drogo :) Ponieważ nie ustępują im intensywnością i gamą zapachów, myślę, że warto zwrócić na nie uwagę przy kolejnych woskowych zakupach.
Kolejny zapach, na który się zasadzam to Pumpkin Latte - już ją miałam w rękach, ale po drodze do kasy powąchałam Peppermint Twist i cóż, przepadłam ;p Kringle Candle ma jeszcze w ofercie Daylighty, czyli świeczki nieco większe od tealightów, ponoć palą się do 12h, zamykane, a więc idealne na podróż i tak sobie myślę, czy nie wziąć dyni właśnie w takim wydaniu :)
Ja mam Fresh Lilac i Pancake Breakfast od KC :) Pachną bardzo intensywnie i realistycznie, może nawet nieco mocniej od YC. Niestety, te trudności z połamaniem wosku trochę denerwują, też musiałam ratować się nożem. Chyba będę sięgać po KC tylko w przypadku zapachów niedostępnych w Yankee Candle (np. niektóre jedzeniowe zapachy z ich oferty są bardzo ciekawe).
OdpowiedzUsuńWłaśnie te jedzeniowe zapachy mnie urzekły, Pancake Breakfast wąchałam i też niczego sobie :) Jeszcze taki z ciasteczkowym ludkiem na opakowaniu :)
Usuńno wlasnie obledne sa te Kringle jedzeniowe:) A mieta mnie zaskoczylas, nie znalam jej i hm....brzmi bardzo ciekawie, nie powiem:)))
OdpowiedzUsuńdzieki za info!
Olka
Ostatnio widziałam też nową serię - zioła. Jest tam też czysta mięta - również obłędna ;D
UsuńJa dotychczas miałam z Kringle Candle świece zapachowe, zawsze kupowałam w Zapachu Domu i każda jedna pachniała obłędnie... Chyba nadszedł czas na test wosków. :-)
OdpowiedzUsuń/klaudia
Mam teraz świeczkę (daylight) i jestem skłonna porzucić dla nich woski (na jakiś czas) :)
UsuńKringle mam i próbowałam, a miętowy pocałunek to jeden z moich ulubionych zapaszków :)! Niestety ta firma jest trochę nieprzewidywalna, są w niej woski genialne, a są i takie których się nie da wąchać (w porównaniu do YC, gdzie w miarę wszystkie są znośne i nie spotkałam się z jakimś koszmarem, który musiałam wietrzyć). Niemniej jednak taka loteria jest opłacalna, bo są zapachy naprawdę obłędne dla których warto "szukać". Co do jedzeniowych aromatów, to z nimi tak średnio, lepiej wychodzą im te krajobrazowe nuty, ale to moje zdanie i kwestia gustu o którym się nie dyskutuje :D! A tak w ogóle to świetny blog, uwielbiam Twoje posty o tej "zapachowej stronie świata" ;p!
OdpowiedzUsuńCieszę się, szczególnie, że jak widziałam, tematyka Yankee i Kringle jest Ci równie bliska :) Ja na razie zachwycam się jedzeniowymi zapachami, ale prawda jest taka, że nie powąchałam jeszcze nawet 1/10 tego, co oferuje KC.
Usuńja własnie pale peppermint kiss i jest obłędny! moja współlokatorka weszła do mieszkania od razu z pytaniem "co tak ładnie pachnie", bo zapach rozniósł się naprawde po całym mieszkaniu! jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ;)
OdpowiedzUsuń