Ho ho!
Wstaję nad ranem. No, dobra, o piątej. Pełzając zaliczam kolejne pomieszczenia w domu, szykując się do pracy. Nieubłaganie wybija godzina, gdy trzeba iść odskrobać auto. To idę. Ledwie włączyłam silnik, pojawia się sąsiadka z pieskiem i przez bite piętnaście minut, gdy szukam szyb pod warstwą lodu, nawija. Biedny pies.
W robocie przez pierwsze dwie i pół godziny odhaczam 3/4 pacjentów. Tempo zawrotne i zwiastujące tylko jedno - za dobrze mi idzie, bym wyrobiła się wcześniej do domu. Między dziesiątą a dwunastą pojedyncze duszyczki ładują się siarką, a potem siedzę dwie godziny (bez krzyżówek, bo zapomniałam..) i czekam na chłopaczka z czternastej. Gdybym wiedziała, pojechałabym do domu na obiad i wróciła wykąpać :)
A tak, obiad czeka mnie później. Po nim odlatuję, jak zawsze po sobotniej zmianie. Nie lubię siarkowych zmian, a teraz mam dwa tygodnie pod rząd piekiełka. Paznokcie odłupane do połowy płytki, skóra prawej dłoni (mój wbudowany termometr i mieszadło) w zaniku i te włosy... tak ciągną zapałkami, że ilekroć ściągam czapkę i się elektryzują, obawiam się pożaru ;p
Po drzemce (czy sen przez półtorej godziny można jeszcze nazwać drzemką? ;p) lecę do paczkowozu, na szybkie zakupy i sprzątam pokój. Reszta wieczoru też zapowiada się spokojna - grzaniec, Taśmy Anatomiczne i kokoning.
N.
Piąta rano to nie jest godzina nad ranem, tylko w nocy. :D skoro jest ciemno, to jest noc!
OdpowiedzUsuńSkrobania nie zazdroszczę, jeszcze o takiej godzinie... moja kuzynka ma plandekę na całe auto, chwali sobie bardzo ;)
Jeśli zakładać, że jak jest ciemno, to jest noc, to ja jestem nietoperzem xD Dzień widziałam ostatni raz w listopadzie!
UsuńKolega D. ma taki sprytny spray - rozmraża wszystko w kilka sekund. Pryskałabym całe auto <3