We środę wrzuciłam na Instagram zdjęcie czekoladowych ciasteczek, które upiekłam na następny dzień do pracy. Choć niektóre egzemplarze wyglądają jak końcowy produkt przemiany materii drobniejszych od nas zwierząt, w smaku są znośne (skromnie mówiąc ;p). Mocno czekoladowe, z wierzchu chrupiące, w środku ciągnące (na drugi dzień mniej chrupiące, ale wciąż zajebiście dobre) - żałuję, że upiekłam wtedy tylko dwie blachy i musiałam je wynieść do ludzi, zjadłabym wszystko sama. Przepis pochodzi ze strony Moje Wypieki i z drobnymi modyfikacjami ląduje w moim kulinarnym zeszycie. Tymczasem, poniżej obiecany Małgorzacie przepis w nieco mniej standardowej formie :)
* przez szklanka rozumie się kawałek szkła o objętości 250ml i takim kształcie. Jeśli nie macie takiej w domu, zostaje odmierzanie na oko lub przeliczanie na gramy (przelicznik). Ciasto wykładamy na blaszkę łyżką (pół łyżki ciasta na jedno ciasteczko), jak macie cierpliwość, można formować kulopodobne obiekty - ja się poddałam po pierwszej próbie.
Uważajcie na mikser, ciasto jest tak gęste, że mój pod koniec dodawania mąki ledwo jęczał ;p Na szczęście dał radę, ale czekoladę wmieszałam już łyżką, bo zepsucie najważniejszego urządzenia kuchennego przed świętami zapewne przypłaciłabym życiem :D:D
Udanych wypieków i smacznego!
mmmm! bardzo dziękuję za przepis :) na pewno upiekę w tym tygodniu :D
OdpowiedzUsuńCzekam na fotki!
Usuńale ładny przepis, miły dla oka:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że czytelny, bo najpierw nabazgrałam, a potem pomyślałam, że możecie się nie rozczytać :D
UsuńNatik.. bardzo mi przypadła taka forma przepisów :) obrazowa taka wow :D
OdpowiedzUsuńjak (kiedyś) znajdę czas i wenę to upiekę bo wyglądają na smakowite wyroby :)
Uszanowanko ;p
UsuńMi smakowały, więc polecam ;p