Co prawda przerwę od trzymania fasonu mam jeszcze przez tydzień, ale oglądając przyrost fałdki na mym brzuchu (buty biegowe dawno mnie nie widziały..) wzięło mnie na refleksję. I mały FAP ;p
Rozmowa (a raczej monolog pacjentki) tego typu ma miejsce cyklicznie przy okazji każdego nowego turnusu. Uwijam się przy swoich czynnościach i słyszę z wanienki taki oto tekst:
Pani to taka szczuplutka, młodziutka, pewnie panienka jeszcze? No, jak pani tu tak biega cały dzień, pewnie nie ma kiedy zjeść, a jak bez męża, to i dla kogo gotować, a samemu to wiadomo, mało się je, to nie dziwota, że pani taka chudzinka. Ale ładna buzia, nie wysuszona. Bo w pewnym wieku to jak rozpuknie, to nic już nie pomaga, żadne diety cud, nic. Mamusia za młodu też pewnie szczuplutka.. tak? dalej szczupła!? To wspaniałe geny! Nie dziwota, że pani tak wygląda!
Podsumujmy zatem - kluczem do zgrabnej sylwetki jest młodość, brak męża i dobre geny. Nie jedzenie zamiast obżerania się, nie kilometry w nogach, czy godziny na fitnessach. Nie.
Także spokojnie możecie zasiąść do świątecznego stołu, jeśliście panny, to nic Wam nie grozi ;p;p
Uff, jeszcze jestem panną więc mogę jeść spokojnie. Za kilka lat już tak nie będzie to i uważać będę musiała na to ILE jem.
OdpowiedzUsuńA tak właściwie... panna będę do końca życia, bo to mój znak zodiaku. ;)
To masz gwarancję dożywotniej wąskiej talii :D
UsuńTo ja też, bo też jestem panienka zodiakalna :D
UsuńKoniec z jazdą i pływaniem, dziękujemy za madrości życiowe (y)
ah te wszystkowiedzące panie!
OdpowiedzUsuńtrafiłam tu przypadkiem, ale widzę, że twój blog poprawia humor ;) mój /były/ szef mial obsesję na punkcie mojej wagi. Ale on to bał się, że zaraz zajdę mu w ciążę, więc może dlatego...
OdpowiedzUsuńWat!? :D
UsuńDobrze, że były!