Podczas styczniowej choroby, błądząc w otchłani youtuba, znalazłam kanał Boho Berry. Zaciekawiona korzeniami całego tego bullet journal dotarłam do strony pomysłodawcy. Sam system i jego interpretacja przez osoby ceniące sobie dobrze wyglądające notatniki bardzo mi się podoba, jednak nijak sprawdzałby się w moim przypadku - i tak musiałabym przerysować kalendarz z podziałką godzinową, a po co kopiować coś, co już mam?
Inaczej sprawy się miały u Mężczyzny - papierowe kalendarze zwykle zbierały kurz, a ich cyfrowe odpowiedniki sprawdzały się tylko częściowo. Potrzebował on jakiegoś narzędzia do ogarniania projektów w pracy, więc podsunęłam mu stronę Rydera. Kilka dni później przyszło zamówienie z dwoma notatnikami Leuchtturm1917, czarnym dla niego, malinowym dla mnie :)
Po co mi on, skoro nie zamierzam porzucać klasycznego kalendarza? Ano, na te wszystkie pierdolety, które głównie powodowały mój zachwyt - kolekcje. Powyżej jedna z nich, tzw. habit tracker. Rozpisujemy dni miesiąca, aktywności, które chcemy śledzić i co wieczór odhaczamy to, co udało nam się zrobić. W moim przypadku ta tabelka spełnia dwie role:
- Pozwala mi zorientować się, czy coś, co wydaje mi się nawykiem, rzeczywiście nim jest, ewentualnie zobaczyć, jak często wykonuję daną czynność.
- Mobilizuje do zrobienia czegoś jeszcze przed położeniem się spać, by nie było dziur w kolorowym szlaczku kwadracików :)
Naprawdę wydawało mi się, że pijam czystek codziennie - jeden rzut oka i wiem, że tylko mi się wydawało. Ba, pijam czystek tylko wtedy, gdy jestem wieczorem w domu (jestem codziennie, ale przeważnie po to, by iść pod prysznic i położyć się spać, nie mam zbyt wielu wolnych wieczorów). W tym miesiącu, z okazji wirusowego przykucia do łóżka, moje statystyki będą znacznie lepsze, ale muszę popracować nad jakimś rozwiązaniem czystkowych wieczorów.
Jeśli chodzi o ruch, to marzec był trudny, o czym już wspominałam przy okazji wpisu o 2. Krakowskim Biegu z Dystansem. Cztery razy wyszłam pobiegać, trzy razy poćwiczyłam w domu, a jogę praktykowałam tylko na zajęciach grupowych - porażka :D Natomiast mnogość zajęć i zobowiązań oraz konieczność przemieszczania się po mieście mocno rozwinęły moje czytelnictwo, choć niestety nie to branżowe.
Kwietniowy tracker wydłużył się o kilka nowych pozycji do sprawdzenia w regularności, a sam notatnik o kilka nowych kolekcji. To wciąga mocniej, niż kolorowanki dla dorosłych, beware!
N.
Fajne to! Chociaż szczególnie zaintrygowała mnie pozycja "hammam"... :D
OdpowiedzUsuńBalsam do ciała tak rzadko, niedobrze! Ale jakbym sama się zastanowiła, to pewnie podobna częstotliwość...
Mam rękawicę, mam mydło, to sobie czasem zrobię parówkę w łazience :D
UsuńDłonie i stopy smaruję non stop, natomiast nie odczuwam suchej skóry reszty ciała, więc rozsądek przegrywa z sennością.