WZLOTY I UPADKI
Pamiętacie jak w zeszłym tygodniu pisałam, że chce mi się ciastka z kremem? Nie? Ja też zdążyłam szybko o tym zapomnieć. Mężczyzna nie zapomniał i gdy pojawił się u mego progu, by zabrać mi kompa na transplantacje dysku, przytargał kremówki i wuzetki :D Om nom nom!
Operacja ASUSka przebiegła pomyślnie, mam teraz szybszy komputer, niż gdy go kupiłam <3 Mam też Windowsa 8 i dopiero ogarniam jego wodotryski. Interfejs jest okropnie infantylny, ale kilka rozwiązań jest jakby dedykowane dla mnie.
Szeregi dziesiątkowanej chorobami wszelakimi kadry zasilił nowy pracownik - Wacław Urlop. Na razie robi karierę strasząc mnie swoim jestestwem. Po tym dość trudnym tygodniu w pracy znów pojawia się u mnie refleksja, iż kiszę się tam już chyba tylko dla zajebistego towarzystwa.. bo o dziecinadzie pacjentów już nawet nie chce mi się pisać. Nie rozumiem i nigdy pewnie nie pojmę na cholerę zawracać komuś gitarę skoro nie chce się pomocy, tylko wymacania przez męskie dłonie? Męska prostytutka byłaby chyba dyskretniejszym rozwiązaniem.
Z ulgą więc dotoczyłam się do weekendu, katar wreszcie odpuszczał, siły jakby wracały (w pt prowadziłam gimnastykę grupową, zrobiłam 10 ruchów imitujących damską pompkę i miałam zakwasy, lol) - niestety dziś znów uroczy dzień w łóżku, pociągająca, kaszląca, cud malina! :/
WYZWANIE NA KOLEJNY TYDZIEŃ
W sumie nieważne, czy sobie coś zaplanuję i nie zrealizuję tych planów, bo choroba, czy właśnie przekornie nic nie zaplanuję, by nie pokrzyżowała mi tego choroba. I tak jestem ciągle chora, więc sobie chociaż pomarzę o normalnym życiu i coś zaplanuję. Taki myk!
Na pierwszy ogień idą treningi. Na dniach rozpocznę obcowanie z multisportem (wishful thinking), więc dobrze by było wkroczyć na siłownię już z gotowym pomysłem na siebie. Jestem w trakcie ciekawej lektury o treningu siłowym zakładającym ćwiczenie w jednej serii, do upadku mięśniowego i o kilka powtórzeń więcej ;p Wymaga jednak dobrej techniki i co najmniej dwóch miesięcy zwykłego treningu siłowego.
Drugą palącą sprawą są notki tutaj. Dwie dodatkowe powinny się ukazać - czas na przelanie ich do neta powinnam mieć, także kto wie, kto wie ;p
NIE-BIEGUSIEM
Generalnie ilekroć korzystam z kalendarza (pincet razy dziennie) udaję, że nie dostrzegam rozpisanego tam planu treningowego. Wcale nie przejmuję się tym, że czasu do dyszki coraz mniej, ani troszeczkę! I może gdy w końcu się ocknę, przyznam przed samą sobą, że nowej życiówki w kwietniu nie będzie, że jesienne i zimowe treningi poszły na marne. Ale na razie ciiii, wszystko jest w porządku ^^
Powtórzę się pewnie, iż czas okropnie mi zapierdala. Dni lecą jak szalone, w pewnym utartym schemacie, a jedyne odstępstwa to te zgotowane przez nagłą gorączkę, czy atak wyciskającego łzy kataru. W sumie lubię takie dni, nie mam szans na zamartwianie się wiosną, której jeszcze nie ma, czy innymi średnio istotnymi sprawami spędzającymi sen z powiek ludziom, którym się za bardzo nudzi (co ja się w robocie nasłucham problemów pierwszego świata..) :)
Byle nie przegapić Wielkanocy ;p
N.
Moja droga, co jak co, ale to ja zawsze choruję najwięcej, więc prosze nie konkurować z ideałem :D
OdpowiedzUsuńA na poważnie - przydałby Ci sie chyba porządny tygodniowy odpoczynek, nie dałoby się pozamieniać w pracy ? Albo zamienić pracę - L4 to zbawienie :P
Jako że moja matka to znachor, polecam leczenie uderzeniowymi dawkami imbiru, miodu i cytryny z 10x dziennie. Do tego pierzga i pyłek pszczeli :)
Ostatnie przeziębienie przeszłam w tydzień i nie skończyło się antybiotykiem z powodu zapalenia krtani :D
Nie śmiem nawet pomyśleć o konkurencji ;p
UsuńPorzuciłam już leczenie farmaceutykami (tak bardzo skuteczne..) - teraz napary imbirowe, sok malinowy i alkohol. W sumie jest już lepiej!