Nie mam weny na pisanie tutaj, bo jak oszalała piszę dyplomową. Po poniedziałkowej burzy emocji dostałam takiego kopa wewnętrznego, że nic, tylko korzystać :) Chociaż wczorajsze kilka godzin poświęcone na znalezienie jakiegokolwiek źródła do podziału węzłów chłonnych pachowych na piętra tak mnie zirytowało, że miałam ochotę pieprznąć tym wszystkim i przemyśleć karierę operatora małej koparki. Ale nie o planach na przyszłość chciałam napisać, a o bieganiu!
Otóż wczoraj, po prawie miesięcznej przerwie, wdziałam buty i poleciałam do Swoszowic. Właściwie to nie miałam takiego zamiaru, celowałam w lajtowe 3 km na rozruch, ale jak zwykle poniósł mnie melanż i na podbiegu do Swoszo zdałam sobie sprawę gdzie jestem i ile mam na liczniku. Poniżej zrzut z endomondo - szału nie ma, choć, uwaga, pisałam Wam w lipcowym motywatorze, że chcę na parkrun zejść poniżej 30 min na 5 km, a co się okazało po zgraniu treningu? Poprawiłam swój czas na tym dystansie o całe, szalone, nieprawdopodobne i godne laurów 8...sekund -.-
Po raz pierwszy też mój smartphone raczył złapać sygnał GPS, więc mogłam potwierdzić swoje przypuszczenie, że iPod przez te wszystkie lata oskubał mnie z kilkudziesięciu kilometrów na pewno, jak nie więcej! Kłamliwa bestia :)
A dziś w grodzie Kraka zawitała pora deszczowa, potwierdzając moją teorię, że jak tylko zacznę biegać, to na pewno coś się stanie i nie będę mogła robić tego regularnie ;p Oczywiście dziś i tak nie zamierzałam hasać, ale coś czuję, że do jutra nie przestanie prać żabami, oj nie!
Ktoś z Was coś biega? Może zrobimy sobie rywalizację na endo, co? :>
o ja też pracę piszę i pisze i skończyć nie mogę:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam endomondo! wiecej niż 4 jeszcze nie przebiegłam, ale przymierzam się:)
To trzymam kciuki - i za pracę i bieganie :)
Usuń